1.10.2012

My, Kibice: Nasz siatkarski idol cz. II

Cd. kolejnego odcinka cyklu "My, Kibice: Nasz siatkarski idol." 
W drugiej części swoich idoli opiszą Ania i Snajper, oraz ja. Moja wypowiedź jest dość długa, ale mam nadzieję, że to Was nie zniechęci. Napisałam bowiem to co myślę, troszkę otworzyłam przed Wami mój tok myślenia. Dlatego mam nadzieję, że ilość tekstu Was nie zniechęci do przeczytania :)

Ania (truskawkowamorela.blogspot.com oraz brzoskwiniowamorela.blogspot.com)
Jeśli chodzi o moich idoli siatkarskich to warto tutaj wspomnieć o dwóch osobach
Pierwszą osobą, o której zawsze wspominam kiedy mowa o moich siatkarskich początkach jest ś. p. Arek Gołaś. Dlaczego akurat Jego cenię i szanuję? Chyba z tego samego powodu co każdy fan siatkówki.  Za grę której oddawał całego siebie, za tą radość z każdej zdobytego punktu, za uśmiech, który mogliśmy zobaczyć podczas meczu, czy niestety już tylko na zdjęciach i filmikach które nam teraz po Nim pozostały. Nie było chyba osób które mogłoby go za coś krytykować. Był tak dobrym siatkarzem i równie dobrym człowiekiem, że mógłby być wzorem nie tylko dla przyszłych siatkarzy, ale chyba i wszystkich ludzi jakim powinno się być człowiekiem. Właściwie to Jemu zawdzięczam to jak potoczyło się moje dalsze życie, że było związane z siatkówką. I cieszę się, że miałam oglądać mecze z Jego udziałem (choć tylko w telewizji), ponieważ było to coś wspaniałego. I do dziś mam Go w swojej pamięci jako pierwszego siatkarza dzięki któremu siatkówka wydała mi się niesamowita.



Kiedy moje zainteresowanie siatkówką zaczęło wzrastać, zadałam sobie pytanie. . Jakiej drużynie chciałabym kibicować. Nie mówię teraz o naszej reprezentacji bo to wiadomo, lecz o drużynach plus ligowych. Tak wzięła się moja „miłość” (choć nie wiem czy jest to prawidłowe określenie tak do końca) do PGE Skry Bełchatów, a co za tym idzie i Mariusza Wlazłego. I to właśnie on jest moim drugim idolem. 
Co mogę o nim powiedzieć? Jest to chyba jeden z niewielu siatkarzy wzbudzający tak sprzeczne uczucia i opinie. Jedni go uwielbiają, a inni wręcz nienawidzą. Ja mam to szczęście, że należę do tej pierwszej grupy. Od zawsze, niezależnie od gustów i krytyki innych. Nie widzę sensu poddawania  się temu co inni myślą, choć z pewnością wiele osób by mnie krytykowało za to że właśnie ON jest moim idolem, a nie kto inny.  No ale dlaczego? Cenię go za wszystko za co powinien szanować każdy kibic. Za jego fantastyczną grę.. Zagrywki jak torpedy, ataki wywołujące dreszcze na plecach,  w szczególności na żywo i jego zasięg. Pamiętam jak podczas meczu Skry, niestety jedynego na którym byłam, tata ze zdziwienia śmiał się skąd taki chudy człowiek  może mieć tyle siły. Bo przyznajmy, może jest on wysoki, choć bywają i wyżsi, ale jego postura jest.. dość drobna ;) choć właściwie nie o tym powinnam pisać.
Mimo że Mariusz jest osobą medialną, a właściwie sportowcem logiczne jest, że może być i chwalony i krytykowany, to normalne. Ale nas powinno interesować tylko to co na boisku. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Życie osobiste i cała ta otoczka niech zostanie w szatni. Najważniejsza jest wspaniała gra. A że ma humory? Kto ich nie ma? Sama bym je pewnie miała jeśli miałabym tyle problemów zdrowotnych co on. Jeszcze do dziś pamiętam te momenty podczas meczy, w których konieczne było zejście  z boiska bo ból był tak silny. Za co jeszcze cenię Mariusza. Podoba mi się pomysł jego fundacji. Fajnie, że chce pomagać rozwijać się dzieciom, które pewnie nie miałyby nigdy okazji na taki siatkarski rozwój. To wspaniała inicjatywa. Cieszę się że takich osób, które chcą poświęcić swój czas, a nawet promować to swoim nazwiskiem by pomóc dzieciom, jest co raz więcej. Właśnie z tych wszystkich powodów Mariusz Wlazły jest moim idolem.


Snajper (snajpers.blogspot.com) 
Mariusz Wlazły. To nie tylko najlepszy atakujący i siatkarz świata, ale także osoba o złotym sercu. To dzięki niemu zaczęłam się interesować siatkówką i kibicować bełchatowskiej Skrze. Mariusz pokazał mi, że trzeba spełniać marzenia i walczyć o swoje. Że zawsze trzeba dążyć do wyznaczonego celu. Że trzeba pamiętać o innych - tych najbardziej potrzebujących. I mimo tego, że w życiu nie zawsze jest różowo, trzeba wierzyć, że jutro będzie nowy, lepszy dzień. Że trzeba polegać na tych, którzy nigdy nas nie zawodzą, a tym, którzy z nas szydzą trzeba udowodnić, że się mylą. Że zawsze trzeba grać o następny punkt, nawet jeśli przewaga rywala wydaje się nie do odrobienia. Przecież w życiu tak jak w siatkówce, też może się zdarzyć seria dobrych zagrywek...
Mariusz Wlazły - wzór do naśladowania i idol od zawsze.



Moja odpowiedź.

Idol? Wzór do naśladowania?
Mariusz Wlazły.
Tak opowiadam od trochę ponad dwóch lat. Jednak zaraz potem karcę się w myślach. Jak to Mariusz? Czy On jest moim idolem? Nie... Jest kimś o wiele ważniejszym. Jest kimś więcej. Przecież to jest osoba, dzięki której teraz jestem tym kim jestem. Dzięki niemu mam szansę kochać siatkówkę i pisać teraz do Was...

Gdy zaczęłam się „wkręcać” w siatkówkę już tak na poważniej (LŚ2010) Mariusz wtedy dużo nie grał, a ja nie znalazłam sobie zawodnika, który jakoś specjalnie utknąłby mi w pamięci (nie liczę Możdżonka i Jarosza, którzy się dla mnie wyróżniali, ale wyglądem, a nie o to mi chodzi)...
Aż zobaczyłam Go... Człowieka który wzbijał się w powietrze tak wysoko, jakby frunął... W dodatku „w locie” robił z piłką t co chciał...
To było niesamowite! Spodobało mi się to. Po tym ataku obserwowałam Go już do końca meczu, skupiłam się na Jego każdej akcji, każdym zachowaniu. Zauważyłam, że stara się scalić drużynę, każdego traktował jednakowo, z szacunkiem. Na rywala nie patrzał z góry, ale także nie z dołu. Patrzał mu prosto w oczy, rzucając wyzwanie.. Mariusz Wlazły, tak się nazywał... Zapisałam to imię i nazwisko w swoim sercu, nikt już nie będzie w stanie tego wymazać... 



Zaczęło mnie interesować jaki On jest poza boiskiem. Właśnie wtedy zaczęłam po raz pierwszy szperać w internecie, szukać informacji  o siatkówce, stron siatkarskich i wywiadów. Szczególnie interesowały mnie te z Mariuszem i artykuły o Nim. Nie pomyliłam się. Swój szacunek i pokorę pokazywał nie tylko na boisku ale i poza nim. Podkreślał, że gra drużyna, a nie jednostki...

Kilka tygodni później pojawiła się tzw. "afera skarpetkowa". Wszyscy mówili, że Mariusz przesadza, że nie powinien o tym mówić, tylko skupić się na grze. Ja... ja wtedy byłam zszokowania Jego szczerością, tym, że nie owija w bawełnę, nie koloryzuje, tylko mówi prawdę, mówi to co widzi. Była Mu wdzięczna, bo dzięki temu poczułam od Niego jeszcze większą szczerość, uczciwość. Poczułam bijący od Niego szacunek do kibiców, był wobec nas szczery. Pokazał mi, że tak naprawdę, to nie jest tak różowo, jakby wydawać się mogło. PZPS to nie bajka...

Następnie przyszły . Wyczekiwałam momentu kiedy znów będzie mi dane, zobaczyć ten niesamowity zasięg, wyskok, zagrywkę...
Niestety. Nie wyszło.
MŚ okazały się naszą porażką, a winą za to obarczono trenera Castellaniego i Mariusza.
Kibice i ludzie „z środowiska” zaczęli 'jeździć po nich... Ja zdecydowała się być z Nimi. Nie potrafiłam powiedzieć czegoś złego na Ich temat. Mogłam przyznać, że nie było tak jak planowaliśmy, ale nie potrafiłam w nich rzucać epitetami, takimi jakimi robili to inni 'kibice'.
Byłam z Nimi, broniłam Ich.. I to był właśnie ten przełomowy moment w moim życiu, od którego wszystko się zmieniło.
Obecnie Mariusz jest dla mnie jak członek rodziny. On uformował mój charakter, pewne cechy, które stanowią o sile mojego charakteru, oraz zakiełkował moją miłość do siatkówki.


Mariusz Wlazły to osoba bezpośrednia, zawsze mówiąca to co myśli. To jest cecha, którą ja osobiście bardzo szanuję. Dzięki niej mam pewność, że dana osoba mnie nie oszukuje. Wiem, że skoro nazywa rzeczy po imieniu i mówi, że coś nie jest kolorowe, to tak właśnie jest. Mariusz jeszcze nigdy nie 'przyłapałam' na kłamstwie, czego nie mogę powiedzieć o innych zawodnikach, trenerach, działaczach... Sama od dwóch lat, wyznaję tę samą zasadę. Jeśli mówię komuś, że coś mi się podoba, to mówię to szczerze, a nie po to, aby komuś się przypodobać. 


Mariusz jest dla mnie wzorem jeśli chodzi o szacunek do innych i samego siebie oraz kulturę osobistą. Nigdy nie spotkałam się z tym, żeby kogokolwiek obraził, okazał wobec kogoś brak szacunku. Niektórzy kibice dostrzegli to dopiero niedawno, po tym tak Skra przegrała z finale MP. Szkoda, że wcześniej zdążyli Go wyśmiać, wygwizdać, okazać wobec Niego brak szacunku. Jednak dla mnie to było po prostu pokazanie, że nie ma się kultury osobistej, i szacunku do pracy jaką włożył ten człowiek w to, by stać się świetnym siatkarzem, w serce jakie oddał naszej kochanej siatkówce. Przecież przez te wszystkie lata był naszą perełką narodową! Zawsze okazywał szacunek do kibiców i kolegów z drużyny, a także przeciwników! Historia Mariusza pokazała mi czarne strony życia. Dzięki niemu wiem, że nie wszystkim mogę zaufać... Nauczyłam się także pewnej pokory. Wiem, że po przegranym meczu przez mój zespół, powinnam pogratulować przeciwnej drużynie i jej kibicom, nawet jeśli nie jest to ktoś kogo lubię. Szacunek do przeciwnika musi być!

Oprócz niezwykle silnego charakteru Mariusza (którego bardzo Mu zazdroszczę) wprost trzeba wspomnieć o Jego ogromnym sercu.
Wielokrotnie powtarza, że nie może patrzeć jak dzieci cierpią. Mimo to, zawsze gdy otrzyma taką propozycję, zaproszenie, odwiedza chore dzieci w szpitalach, tym samym spełniając ich marzenia i sprawiając, że na ich twarzach pojawia się uśmiech. Jak sam mówi, to dla niego największy prezent.
Co rusz oddaje swoje koszulki, medale czy inne gadżety na aukcje charytatywne. Bierze także udział w charytatywnych meczach, a podczas IO zachęcał innych do biegania razem z nim i zbierana pieniędzy w ramach akcji prowadzonej przez Samsunga.
Niedawno Mariusz założył własną fundację, której celem jest promowanie aktywnego trybu życia, pomoc kontuzjowanym sportowcom, ofiarowanie innym wsparcia i podarowanie nadziei, na to, że mogę spełnić się ich marzenia. Jedno marzenie, te Mariusza zostało spełnione, bowiem fundacja już funkcjonuje.
O różnego rodzajach akcjach, turniejach, meczach, licytacjach w których Mariusz wziął udział, mogłabym pisać pracę magisterską. Jednak myślę, że przekazałam Wam, o co mi chodziło, mówiąc, że Mariusz ma wielkie serce. To jest człowiek, który mimo sławy jaką posiada i przez, którą już dawno mógł zacząć nosić głowę bardzo wysoko w chmurach, On tego nie robi. 'Ma ją na swoim miejscu' i tylko ogląda się wokół siebie, w celu szukania ludzi, którym mógłby pomóc.


Mariusz Wlazły oprócz swojego wspaniałego charakteru i ogromnego serca, ma też wielki talent do gry. Na każdym meczu, treningu daje z siebie wszystko. Widać, że kocha siatkówkę, a Ona kocha Jego. Niesamowita skoczność, którą mnie ujął to tylko jeden z wielu plusów tego Zawodnika. 


Charakterystyczną cechą jest też niesamowicie mocna i precyzyjna zagrywka, którą już nie raz rozstrzygał o losach seta czy meczu. Atak z prawej antenki ma dopracowany, dopieszczony na ostatni guzik. Wprost uwielbiam Jego akcje z Pawłem Zagumnym, czy szybkie piłki z Miquelem Falascą. Świetny wyskok i „życie meczem” sprawia, że dość łatwo czyta grę przeciwnika, a to przekłada się na efektowne i efektywne bloki. Szczególnie cieszą te pojedyncze ;) Ostatnio mogliśmy także podziwiać Mariusza grającego na pozycji przyjmującego. Jak się okazał, przy lewej antence radzi sobie równie dobrze. Jest to dla mnie zawodnik kompletny.


Mariusz Wlazły. Idol. Wzór do naśladowania. Członek rodziny. Nauczyciel. Trudno mi jest jednym słowem powiedzieć kim On tak naprawdę dla mnie jest.
Wiem, że dzięki niemu, każdego dnia wstaję z łóżka gotowa na to co mnie czeka, gotowa by zmierzyć się z wszystkimi przeciwnościami, byle zrealizować swoje marzenia. Walka o swoje marzenia, walka o siebie i własne zdanie tego się już od Niego nauczyłam. Szacunek, pokora taką jaką On ma, tego cały czas się uczę.

Teraz już podsumowując ten jakże długi wpis.
Mariusz jest dla mnie osobą, bez której nie byłoby mnie tutaj. Może nigdy nie polubiłabym siatkówki, zapewne nie odważyłabym się założyć bloga i tego wszystkiego Wam opisać. Nie jeździłabym na mecze, bo nie potrafiłabym o to zawalczyć. Bez Niego nie wiedziałabym komu mogę zaufać. Teraz wiem, że w sporcie i życiu nie ma sentymentów. Cóż z tego, że teraz wszyscy Cię kochają, skoro zaraz mogą nienawidzić?? Dlatego wiem już, komu mogę zaufać. Znalazłam osobę, która już na zawsze zostanie w moim serduszku, która będzie tam zajmowała pewną część. Znalazłam człowieka, który zawsze będzie mi dawał „kopa” do dalszego działania, do walczenia o swoje marzenia. Jest nim Mariusz Wlazły.


Każdy z nas ma swojego idola, a jeśli nie idola, to osobę, która wyróżnia się dla niego, spośród wszystkich innych. Tak naprawdę, trudno jest oddać na "papierze" to co dzieje się w sercu. Niektórych rzeczy nie da się opisać i nie wiemy jakbyśmy się starali, to i tak, nie przekażemy drugiej osobie tego, co tak naprawdę czujemy, i za co podziwiamy daną osobę. Dlatego dziękuję wszystkim, którzy spróbowali to zrobić. 


Kolejny temat to:
Mój ulubiony siatkarski trener
Macie swojego ulubionego siatkarskiego trenera? Piszcie dlaczego właśnie On. Jakie cechy Go wyróżniają od innych, dlaczego Go lubicie najbardziej. Za co podziwiacie i szanujecie?
Odpowiedzi przesyłajcie do soboty (06.10), do godziny 15:00, na maila: siatkara9519@gmail.com 
Możecie dodawać zdjęcia lub filmik do opisu!
Możecie opisać dwóch trenerów! 

PS. Dziś urodziny obchodzi Grzegorz Łomacz. Grzesiu wszystkiego najlepszego! Zdrówka, szczęścia, wielu sukcesów (i żebyś mi więcej nie uciekał! ;D) Sto lat!!

6 komentarzy:

  1. uwielbiam czytać wypowiedzi w Twoim cyklu ;D przeczytałam wszyściutko do końca ;D

    ooo przyłączam się do życzeń ;D tekst w nawiasie świetny ;D!!

    OdpowiedzUsuń
  2. E tam, wcale nie długie! :D Dla mnie idealne :)
    Mam tylko jedno pytanie dotyczące tego trenera. Czy to ma być trener jakiegoś klubu czy reprezentacji? To obojętne czy jakoś nas ukierunkujesz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulubiony trener, bez względu na to, czy prowadzi reprezentację czy klub :)

      Usuń
  3. nie mam słów, cudownie, fantastycznie napisane, przypomniała mi się moja historia i wszystko to, co do tej pory się wydarzyło. ubrałaś w słowa wszystko to, co od dawna działo się w naszych serduchach :).
    jednego możesz być pewna - ja Cię doskonale rozumiem :).
    dziękuję za tego posta :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że ktoś mnie rozumie w tej sprawie :) We dwie zawsze raźniej, no nie? :)
      Ten post dedykuję Tobie ;*

      Usuń
  4. jeeej! że mi się podoba ten temat to już wiesz :) udało Ci się to wszystko świetnie ;)) a Twoja wypowiedź.. lepiej bym tego w słowa nie ubrała! ale na temat Mariusza myślimy to samo ;)) zgadzam się nie było łatwo ubrać tego wszystkiego w słowa czego przykładem może być kilkukrotnie wymieniony M. Wlazły. lubimy go wszystkie, a inaczej to wyraziłyśmy. Ale myślę, że wszystkim Nam wyszło to suuuper! ;))

    OdpowiedzUsuń

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...