20.03.2015

Żółto-czarne półfinały. Relacja z meczu Lotos Trefl - Skra Bełchatów

Cześć!
Dziś najgorętszymi tematami do rozmów są Zaćmienie Słońca i losowanie grup piłkarskiej Ligi Mistrzów. W niektórych kręgach pewnie mówi się jeszcze o porażce Skry i jednym kroku Lotosu do finału Plus Ligi. Natomiast ja zachęcam Was do cofnięcia się o kilka dni i powspominania sobotniego meczu między drużynami z Bełchatowa i Gdańska. Zapraszam!

Istniała możliwość, że na tym meczu mnie nie będzie. Może pomyślicie "Jak to, ty byś nie pojechała na mecz w Gdańsku? I to Skry?!". Na ten weekend zaplanowane były urodziny mojej mamy. Na szczęście nie tylko ja w domu jestem kibicem, a Skra jest świetnym wabikiem ściągającym fanów z różnych stron Polski do hal. Dlatego wszystko udało się zorganizować i wraz z rodzicami oraz siostrą pojechaliśmy kibicować.

Nicolas i Aleksa zdają się krzyczeć "Jak to, ty nie przyjdziesz na nasz mecz? Nawet tak sobie nie żartuj!" ;p
A tak naprawdę to "zgubili" piłkę, która nie widzieć dlaczego, odnalazła się w rękach trenera.... ;) 




Jako, że liczba miejsc parkingowych pod Ergo Areną jest niewielka (w porównaniu z liczbą miejsc na hali), toteż na miejscu pojawiliśmy się dość wcześnie. Wcześniej nawet niż siatkarze PGE Skry, których autokar stał w kolejce za naszym samochodem przy wjeździe na parking ;)


Po wejściu na halę oczywiście jeszcze siatkarzy obu ekip nie było. Rozstawiali się dopiero statystycy i członkowie sztabu za barierkami. Gdzieś z boku rozmawiali ze sobą Miguel Falasca i Andrea Anastasi, a w rogu jednej z trybun stał Mariusz Wlazły. Co prawda był to kartonowy Mariusz, ale i tak wywołał na mojej twarzy duży uśmiech. Zresztą jak mogliście już zauważyć, ja bardzo lubię kartonowych siatkarzy KLIK



Kibice powolutku zapełniali halę. Na początku więcej widziałam kibiców w koszulkach Skry, czy też reprezentacyjnych z nazwiskiem Wlazły. Oczywiście później zniknęli w tłumie ponad 10 tysięcy osób, ale nie mogę powiedzieć, że w czasie meczu nie było słychać okrzyków "Skra, Skra Bełchatów" z trybun.

Ligowego rekordu frekwencji, który został ustanowiony na meczu... Lotosu ze Skrą jakiś miesiąc wcześniej, nie udało się pobić. Zabrakło trochę ponad 100 osób, może na kolejnym spotkaniu się uda? W każdym razie było głośno, było radośnie i emocji nie zabrakło. Na brak atrakcji także narzekać nikt nie mógł. Meksykańska fala w rytmach "ale wkoło jest wesoło", małe i duże cheerleaderki oraz szczudlarze, którzy wystrzeliwali w trybuny koszulki. Jedną nawet udało mi się złapać! 





Jeśli oglądaliście mecz to pewnie widzieliście balony, a dokładnie 5 000 balonów, które zostały spuszczone na jedną ze stron na trybunach. Na trybunę na przeciwko mnie, więc mogłam całe widowisko udokumentować na zdjęciach. A wyglądało to naprawdę cudownie! 


Jednak skupmy się już na tym, co najważniejsze, czyli na sporcie. 
Pierwsi na hali pojawili się siatkarze PGE Skry, którzy rozpoczęli (jak ja to nazywam) 'rozgrzewkę przed rozgrzewką'. Marechal, Brdjović, Uriarte i Lisinac utworzyli dwie pary i grali swój mecz. Sprawy nie ułatwiali im pozostali członkowie zespołu, którzy np. chowali piłkę.. (pierwsze zdjęcie). 



Później przyszedł czas na tą 'właściwą rozgrzewkę", którą prowadził pan Lecouna (zadanie dla Was: znajdź na tym zdjęciu pana Daniela, sprawdź co ma na głowie i zgadnij czyja to sprawka :D). 


W oczy rzucał się Andrzej Wrona, który raził po oczach swoimi butami. Nie udało mi się za to wypatrzeć Michała Winiarskiego. Niestety, po heroicznym meczu z Perugią, kontuzja łydki się odnowiła. Nasz Michał to ma pecha do tych kontuzji... Dużo zdrowia i wracaj do nas szybko i w pełni sił! 

W czasie rozgrzewki swoje umiejętności pokazały także miejscowe maskotki, które chyba bardzo spodobały się trenerowi bełchatowskiej ekipy. Z drugiej strony, nie znam nikogo, kto nie lubiłby naszych maskotek. Jak tu ich nie uwielbiać?! :) 


Zdjęcie z serii "Znajdź Facundo Conte"



Typowe rozpoczęcie rozgrzewki przez Mariusza Wlazłego ;) 
Podkreślam to przy okazji każdej relacji z meczów Skry Bełchatów, jednak inaczej nie potrafię. Po prostu uwielbiam tą drużynę i uwielbiam patrzeć na panującą w zespole atmosferę. To jest naprawdę coś niesamowitego. Miałam okazję być już na wielu meczach przeróżnych zespołów. Jednak tylko w Skrze dostrzegam 'to coś'. Taki luz, zabawę i ciepłą atmosferę, a jednocześnie pełne skupienie na meczu, profesjonalizm i siatkarską klasę. 








Na stronę rozgrzewającego się Lotosu nie poszłam, dlatego też za wiele zdjęć chłopaków z Gdańska nie mam. Na szczęście mam ich mnóstwo z innych meczów, więc z tego powodu nie rozpaczam. Rozgrzewka trwała w najlepsze, hala wypełniała się, a ja z niecierpliwością czekałam na pierwszy gwizdek. Bałam się. 






Wiedziałam, że zawodnicy Skry są bardzo zmęczeni. Nie brakowało też kłopotów zdrowotnych. A w Lotosie Treflu wszyscy zdrowi i gotowi do tego, by sprawić kolejną niespodziankę. Choć uwielbiam zespół z Gdańska to jednak PGE Skra jest moim pierwszym zespołem, któremu kibicowałam. Kibicuję. Kibicować będę. Nic i nikt tego nie zmieni. Dlatego bardzo się bałam. 




"Kiedy zaczynasz kibicować klubowi, nie robisz tego ze względu na trofea (..), tylko dlatego, że gdzieś tam odnalazłeś cząstkę samego siebie"





Po rozgrzewce przyszedł czas na mecz i wielkie emocje.
Pierwszy set przebiegał pod kontrolą gości, którzy już na początku osiągnęli kilka punktów przewagi dzięki wspaniałej zagrywce Mariusza Wlazłego. Przewagę utrzymali i wygrali premierową partię. 
Drugi set przebiegał bardzo podobnie, z tym że to teraz goście dominowali. Po dwóch setach na tablicy wyników - remis. 





Trzecia partia była odzwierciedleniem pierwszej, ale do czasu. Gdańszczanie dogonili rywali i 10 500 kibiców było świadkiem emocjonującej, zaciętej końcówki, którą oczywiście wszyscy oglądaliśmy na stojąco. Ostatni punkt zdobyli jednak bełchatowianie, którzy po wygraniu trzeciego seta z rozpędu wygrali także kolejnego i cały mecz 3:1. 


"Najlepszym zawodnikiem meczu został... najlepszy zawodnik Mistrzostw Świata - Mariusz Wlazły". W ten sposób spiker ogłosił MVP meczu, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć po tych słowach. 
Mariusz przez cały mecz kaszlał, dopiero w domu przeczytałam, że grał na antybiotykach z silnym zapaleniem oskrzeli. Co więcej, ponoć po tym meczu trafił do szpitala pod kroplówkę, z wysoką gorączką... Pełen szacunek! Widziałam, że było Mariuszowi bardzo ciężko, jednak cały czas był z zespołem. Mieć takiego kapitana to prawdziwy skarb. Dziękuję! I szybkiego powrotu do zdrowia!



Świetne wejście zaliczył Wojtek Włodarczyk, który z łatwością przebijał się przez wysoki blok gospodarzy. Chwilami trochę problemów z tym miał Mateusz Mika, który mimo tego i tak zdobył 18 punktów, czyli o trzy oczka mniej od Troya i dwa od Mariusza Wlazłego. Na wyróżnienie zasłużył także Wojtek Grzyb, który mocno dał się we znaki przyjmującym zespołu z Bełchatowa. 




W pamięci najbardziej utkwiła mi akcja naszych Argentyńczyków, po której nawet spiker powiedział, że rywalowi za to należą się wielkie brawa, bo takie ataki to ozdoba siatkówki. I trudno się z tym nie zgodzić. Szkoda, że oglądając mecz na hali nie można zobaczyć powtórek ;) Jednak w internetach znajdziemy wszystko, prawda? KLIK


Mecz bardzo mi się podobał, choć nerwów nie brakowało. Zwłaszcza w tym trzecim secie bardzo się denerwowałam i długo dochodziłam do siebie ;) Skra wyrównała stan rywalizacji, ale.. niestety teraz przegrała u siebie. Dlatego już teraz wiem, że kolejny mecz, na którym będę dostarczy mi wielu emocji. Oby pozytywnych! Jednak teraz o tym nie myślę. Najważniejsze, że teraz chłopaki mają kilka dni 'bez meczów', aby przygotować się do finałowego turnieju Ligi Mistrzów.

Sobotni mecz rozpoczął się dla mnie od 'przywitania' na parkingu. Zakończył się w podobny sposób, bowiem już wyjeżdżając z hali minął nas autokar Skry. Także tego dnia dobry humor mnie nie opuszczał, oby podobnie było po kolejnych spotkaniach. 


Miłego weekendu! :)

3 komentarze:

  1. Wreszcie w Trójmieście mamy to, co na czekano od dawna. Zespół walczący z najlepszymi ekipami w kraju, dużo kibiców na trybunach, świetna atmosfera i dobra zabawa! Planuję wybrać się na jakiś mecz Gdańska w play-offach i czuję, że mecz w Wielką Sobotę będzie doskonałym świątecznym prezentem! I nie ukrywam, że chciałbym być świadkiem niespodzianki i zobaczyć Lotos w finale :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie mecz sam w sobie jest idealnym prezentem na święta i nie chciałabym tego dnia być świadkiem niespodzianki. Co za dużo, to niezdrowo :D

      Usuń
  2. Spotkania nie oglądałam, więc niezbyt mogę coś o nim powiedzieć. Jednak jakoś tak wiedziałam, że Skra wygra ten mecz w Gdańsku i nie doprowadzi do wyniku 0:2. Ale tego, co działo się w 3 spotkaniu, absolutnie się nie spodziewałam. Jestem pod wrażeniem tego, co Lotos pokazuje w tym sezonie na boisku, ale trzeba też przyznać, że Skrę zaczyna chyba dopadać już zmęczenie.

    OdpowiedzUsuń

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...