15.10.2015

Mam zdjęcie z Mariuszem! Relacja z Turnieju Czterech Trenerów

"It's my life!
And it's now or never!
I ain't gonna live forever!
I just want to live while I'm alive!
It's my life!"

Pod koniec sierpnia przeczytałam wiadomość, że w Elblągu zostanie rozegrany siatkarski Turniej Czterech Trenerów. Uczestnicy? AZS Olsztyn, Czarni Radom, Lotos Trefl Gdańsk i Skra Bełchatów. Z mojej miejscowości do Elbląga mam podobną długość drogi co do Gdańska, więc takiej okazji przegapić nie mogłam! Jak to przy kupowaniu biletów, nie obyło się chwili stresu... Jednak już na początku września razem z Darią byłyśmy szczęśliwymi posiadaczkami karnetu na dwa dni turnieju! Pozostało tylko czekać na dziesiąty dzień października...


Do Elbląga pojechałyśmy prosto z Gdańska, po 1,5 godziny byłyśmy na miejscu. Nawet udało nam się nie zgubić i pojawić się przed halą na ponad godzinę przed rozpoczęciem pierwszego meczu! Po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że czasem warto przyjechać wcześniej. 

Czekałyśmy przed halą, właściwie nie wiedząc dlaczego. Po około dziesięciu minutach na parkingu przy hali pojawił się autokar z drużyną PGE Skry Bełchatów. To był TEN moment. Najważniejszy moment całego wyjazdu do Elbląga i jeden z najważniejszych w moim "kibicowskim życiu". 

Wyszła praktycznie cała drużyna i udała się w kierunku wejścia na halę. Jako jeden z ostatnich pojawił się Mariusz Wlazły. Na moje szczęście, jedna pani zatrzymała go z prośbą o autograf. Raczej zwolenniczką zbierania autografów przed meczami nie jestem, wiem też, że wielu sportowców nie lubi ich przed spotkaniami rozdawać. Wahałam się. Mijały cenne sekundy. Iść? Nie iść? Iść! Bo jak nie teraz, to kiedy? Następna taka okazja może pojawić się znowu za 5 lat... Podeszłam, zapytałam o zdjęcie i.. mam je! NARESZCIE! 


Właściwie nie mogłam w to uwierzyć. Jasne, cieszyłam się. Bardzo. Właściwie powstrzymywałam się przed odtańczeniem tańca (masło maślane) radości. Ale z drugiej strony to było takie... dziwne uczucie. Mam zdjęcie z Mariuszem Wlazłym (rany, dalej nie mogę w to uwierzyć!). Od tak. Przy okazji na horyzoncie pojawił się także trener PGE Skry - Miguel Falasca. Jego również poprosiłam o zdjęcie. O autografie całkowicie zapomniałam, ale chyba mnie rozumiecie... Naprawdę nie ogarniałam co się dzieje! 




Później przyszedł już czas na turniej. W sobotę odbyły się półfinały, które zdecydowanie nie poszły po mojej myśli. PGE Skra po pięciu setach przegrała z AZSem Olsztyn, a Czarni Radom po czterech setach święcili triumf nad drużyną z Gdańska. Oczywiście mecze nie stały na mega wysokim poziomie sportowym i emocjonalnym, ale jak na okres przygotowawczy było dobrze. Nie zabrakło ciekawych akcji, długi (i bardzo długich) wymian, a także małych sprzeczek (ah ta południowa krew). 




Było też dużo uśmiechu, na przykład gdy wybiegała pierwsza siódemka zawodników PGE Skry. Spiker pominął Mariusza Wlazłego i Mihajlo Stankovicia (jeśli dobrze pamiętam), co wywołało śmiech w szeregach drużyny. Nie wyczytani gracze zagrali między sobą w papier, kamień, nożyce i kolejno dołączyli do zespołu. Także jednak z obron... plecami (!) przez leżącego Mariusza wywołała śmiech wśród zawodników i kibiców (a nawet u sędziego!). 





Trenerzy za wielu manewrów ze zmianami nie przeprowadzali. Nie dlatego, że nie chcieli tylko... nie mieli zawodników. W kwadracie dla rezerwowych Skry było dwóch zawodników, a u Czarnych Radom - trzech. Lepiej sytuacja wyglądała w szeregach zespołów z Olsztyna i Gdańska, gdzie było kilku młodych siatkarzy. 



Jak myślicie, jaki to taniec? 


Mecze były przeróżne! Pierwszego dnia mogłyśmy oglądać dość wyrównane spotkania, ale bez emocjonalnej gry na przewagi. W niedzielę, w meczu o brąz Skra bardzo pewnie wygrała z zespołem z Gdańska, mając nawet po ponad 10 punktów przewagi. Za to mecz finałowy był bardzo wyrównany i każdy set rozgrywany był na przewagi. Ostatecznie to akademicy z Olsztyna wygrali cały turniej, drudzy byli radomianie, następnie bełchatowianie i gdańszczanie. 






Atmosfera na trybunach była przyjemna. Każdy kibicował komu chciał, jednak zdecydowanie przeważali kibice Skry i Lotosu Trefla. Tak naprawdę po meczu o trzecie miejsce pomiędzy właśnie tymi klubami, halę opuściła spora liczba osób. Co do samej hali to mam mieszane odczucia. Z jednej strony troszkę wkurzały mnie metalowe barierki w każdym rzędzie, z drugiej strony... czułam "to coś". Na pewno jakiś urok w tym wszystkim był i wrażenia raczej pozostaną pozytywne. 



Wiedzieliście, że Mariusz jednocześnie (!) potrafi pozować do zdjęć i rozdawać autografy? :O
Cały wyjazd zaliczam jak najbardziej do udanych i na pewno jeszcze długo będę go wspominać. Nareszcie udało mi się spełnić moje największe kibicowskie marzenie! Poza tym, cieszę się, że mogłam zobaczyć moje dwa ukochane kluby po dość długiej przerwie. Nie powiem, tęsknię za sezonem ligowym. On jak i sezon reprezentacyjny to dwie różne bajki. Ale obie równie mocno kocham! 


PS. Aaaa! Mam zdjęcie z Mariuszem!!

6 komentarzy:

  1. Świetna relacja! Gratulacje zdj. z Mariuszem. Marzenia się spełniają :)
    PS. Zdjęcia wykonujesz w trybie sportowym czy manualnym? Jak zawsze są bardzo dobre! Życzę powodzenia w dalszym spełnianiu marzeń! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      W zasadzie zdjęcia z tego turnieju to takie pół na pół, część robiona w trybie sportowym, a część w manualnym. :)

      Usuń
  2. O, ile tu Mariusza. :D Foto nr 1 wymiata, wiadomo. :P
    Przyznaj się, ile z tego sklepu Skry wykupiłaś? :v

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję się bez bicia... nic nie kupiłam! Duża kolejka była :D

      Usuń
  3. Że jeszcze udało Ci się coś zapamiętać i zrobić takie dobre zdjęcie mimo takiego rozemocjonowania :)

    Niezmiernie się cieszę, że spełniłaś swoje marzenia i masz zdjęcie z Mariuszem :)

    Powodzenia w realizacji kolejnych marzeń!

    OdpowiedzUsuń

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...