Siatkówka zmienną jest, o czym przekonaliśmy się już nie raz. Stare porzekadło mówi, że
kto nie wygrywa 3:0, prowadząc 2:0, przegrywa 2:3. Nie jest to reguła, ale bywa tak bardzo często. Taka sytuacja miała miejsce wczoraj, a może się tak zdarzyć, że spełni się ona także na innej płaszczyźnie...
Oczywiście mowa o
półfinałowych starciach między Asseco Resovią i Zaksą Kędzierzyn-Koźle. Cztery spotkania, 19 setów, kontuzje po obu stronach, mnóstwo emocji i nerwów, kontrowersyjne sytuacje, wspaniałe oprawy, żal i niewykorzystane sytuacje. Jednym słowem w tych czterech meczach mieliśmy wszystko, z wyjątkiem jednego... nadal nie wiemy kto zagra w wielkim finale.
Zaksa wygrała dwa mecze na bardzo trudnym terenie w Rzeszowie, by przegrać także dwa spotkania u siebie. Drużyna miała wszystko, by wygrać i to dość pewnie u siebie w pierwszym meczu, nie tracąc przy tym nawet seta! Sytuacji jednak nie wykorzystała, zrobili do zawodnicy z Rzeszowa, którzy przegrywając j
uż 0:2 w setach i 9:12 w trzeciej partii, stojąc pod ścianą potrafili odwórcić losu mecz, a także całej rywalizacji. Teraz wracają do siebie, gdzie w czwartek zostanie rozegrany decydujący mecz. Faworyt? Moim zdaniem Resovia. Są teraz w tzw. gazie, poukładali swoją grę i myślę, że siłą rozpędu mogą postawić kropkę nad 'i'. Jednak presja będzie sporo, ale myślę że dotyczyć to będzie obu drużyn. Ta ekipa, która lepiej poradzi sobie ze stresem wygra ten mecz. Ale decydować może jeszcze jeden fakt...