"Na twarzy uśmiech a w sercu ból, to najtrudniejsza z życiowych ról"....dokładnie tak. Lepiej tego w słowach nie można ująć...
Staram się do tego podejść optymistycznie, ale to jest naprawdę trudne. Nie zrozumcie mnie źle, cieszę się, bo Skra odniosła ogromny, historyczny sukces. Srebro LM, zagwarantowanie sobie udziału w kolejnym sezonie udziału w KMŚ, także sukces organizacyjny i ten genialny mecz...Tylko jest taka rysa, rysa która już nigdy się nie zagoi. Czuję się...oszukana. To chyba dobre słowo...
Dawno tak długo nie płakałam.....szczerze? Ostatni raz to było po MŚ 2010. Każde inne porażki przyjmowałam do siebie, walczyłam z nimi....ataki ze strony innych "kibiców" na Skrę czy Mariusza...znosiłam to...przyzwyczaiłam się już. Można powiedzieć, że jestem już na nie odporna, ale na to przygotowana nie byłam. Zresztą mniejsza o mnie. Wyobrażacie sobie, co czują siatkarze?! To dopiero musi być straszne...Ciekawa też jestem, co czuje sędzia? Czy on coś czuje? Widziałam, jak sędzia drugi zaraz po akcji pokazywał, że był blok....dlaczego zmienił decyzję? Dlaczego ten drugi jego nie słuchał? Na te pytania pewnie nigdy nie dostanę odpowiedzi....ale zawsze będę miała przed oczyma to:
Patrząc na to zdjęcie, coś takiego się ze mną dzieje, że...nie wiem, tego nie da się opisać, to zrozumieją chyba tylko te osoby, które tak jak ja, zawsze brały przykład z Mariusza.... |
Ja mam to przed oczyma, ale oni mają to w głowach...I jak z tym żyć?
Daniel Pliński: "Do czwartej nad ranem nie zmrużyłem oka. Cały czas przeżywałem te piłki z końcówek. Nadal to robię. Trudno będzie się pozbierać. Trudno nawet było wstać. W szatni po spotkaniu lały się łzy i leciały straszne przekleństwa"
U mnie w domu było podobnie... Łzy i przekleństwa, nieprzespana lecz przepłakana noc... Po meczu ogromnie żałowałam, że mnie nie ma Tam...z Nimi...Miałam taką ogromną ochotę podejść do nich i ich przytulić, jakoś pocieszyć, albo chociaż razem z Nimi popłakać... Tego nigdy nie zapomnę...takich rzeczy się nie zapomina. "Czas nie leczy ran, on tylko przyzwyczaja do bólu" hmmm, ja nadal czuję ból jak przypomnę sobie MŚ 2010, pamiętam ten dzień doskonale i ten niedzielny także zapamiętam...
Spotykam się z opiniami, że za kilka lat znudzi mi się siatkówka, że prędzej czy później "wyrosnę" z niej...Śmieszy mnie to...Bo czy coś, czemu poświęcasz cały swój czas, często przyjaciół i rodzinę, dla czego wywracasz swoje życie do góry nogami, coś do doprowadza cię do łez (radości ale i smutku...) może ci się znudzić? Czy ja mogłabym o tym zapomnieć? Czy za kilka lat mogłabym zapomnieć o swoim "poprzednim" życiu? Zapomnieć o siatkówce? Nie...nigdy...Nie mogłabym zapomnieć o pierwszych łzach wylanych przez siatkówkę, o pierwszym meczu "na żywo", o ludziach, których poznałam dzięki niej, o tym wszystkim czego mnie nauczyła siatkówka. A nauczyła bardzo dużo...i ten finał także mnie wiele nauczył. Po każdym zwycięstwie należy się cieszyć, a po porażkach wyciągnąć wnioski. I tego się trzymajmy...
~~~
To chyba mój ostatni post na ten temat, jednak wiem że jeszcze długo będę do niego nawiązywać, to tamtego momentu. Tak jak napisałam, tego się nie zapomina...Dzisiaj na w-f graliśmy w siatkówkę. Na początku ucieszyłam się w duchu, bo miałam ochotę się wyżyć na czymś (najlepiej na piłce, właśnie). Jednak już po pierwszym kontakcie zrozumiałam, że będzie to cholernie trudne. Gdy zostaliśmy podzieleni na grupy i weszłam na parkiet, modliłam się żeby się nie rozpłakać. Z trudem utrzymywałam łzy i starałam się uśmiechać...Gdy szłam na zagrywkę przed oczyma miałam Mariusza ze łzami w oczach...Nigdy jeszcze czegoś takiego nie przeżyłam...
Teraz pisząc tego posta łzy nadal mi ciekną po policzkach... Co chwilę gubię wątek i myślami wracam do niedzieli, to tamtych chwil...Teraz to są już tylko wspomnienia, a ja nadal mam wrażenie, że to tylko jakiś koszmar, że zatrzymałam się w pewnym momencie i nie potrafię wrócić do rzeczywistości...do meczu...do akcji, którą wygramy i wybuchnie euforia na hali jak i u mnie w domu...
PS. Jutro robię sobie dzień wolny od szkoły, także może napiszę coś do "Cała ja" albo jakieś zdjęcia zrobię...? Zobaczę, czy będzie mi się chciało..
~~~
To chyba mój ostatni post na ten temat, jednak wiem że jeszcze długo będę do niego nawiązywać, to tamtego momentu. Tak jak napisałam, tego się nie zapomina...Dzisiaj na w-f graliśmy w siatkówkę. Na początku ucieszyłam się w duchu, bo miałam ochotę się wyżyć na czymś (najlepiej na piłce, właśnie). Jednak już po pierwszym kontakcie zrozumiałam, że będzie to cholernie trudne. Gdy zostaliśmy podzieleni na grupy i weszłam na parkiet, modliłam się żeby się nie rozpłakać. Z trudem utrzymywałam łzy i starałam się uśmiechać...Gdy szłam na zagrywkę przed oczyma miałam Mariusza ze łzami w oczach...Nigdy jeszcze czegoś takiego nie przeżyłam...
Teraz pisząc tego posta łzy nadal mi ciekną po policzkach... Co chwilę gubię wątek i myślami wracam do niedzieli, to tamtych chwil...Teraz to są już tylko wspomnienia, a ja nadal mam wrażenie, że to tylko jakiś koszmar, że zatrzymałam się w pewnym momencie i nie potrafię wrócić do rzeczywistości...do meczu...do akcji, którą wygramy i wybuchnie euforia na hali jak i u mnie w domu...
PS. Jutro robię sobie dzień wolny od szkoły, także może napiszę coś do "Cała ja" albo jakieś zdjęcia zrobię...? Zobaczę, czy będzie mi się chciało..
I tak są mistrzami! Polskie kluby piłkarskie mogą sobie pomarzyć o takim sukcesie! Siatkówka jest sportem narodowym!!!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że są mistrzami <3
UsuńSukcesów naszych piłkarzy i siatkarzy nawet nie można porównać, bo piłkarze ich nie mają :)
Nie no mają... ale sprzed XXX czasu Ale masz rację... nie można porównywać siatkówki do piłki.
UsuńSiatka była, jest i NA PEWNO(!) będzie w naszych sercach :)
I tak są najlepsi ! < 3 To oni wygrali! Tylko tak płakali ;( biedni...
OdpowiedzUsuńpiękny post napisałaś ;)
Dziękuje, pisałam to co czuję...
UsuńTak, są najlepsi <3
dziękuję za tego posta ;*.
Usuń"zrozumieją to chyba tylko te osoby, które tak jak ja zawsze brały przykład z Mariusza" - podpisuję się pod całym tym postem rękami i nogami.
wszystko co napisałaś, wszystkie Twoje myśli, refleksje, kłębią się też w mojej głowie. zawsze jak ktoś nawiązuje do FF coś ściska mnie za gardło. i powiem szczerze - warto było być w Łodzi, Chłopaki są Mistrzami i nic tego nie zmieni. warto było tam być i popłakać z nimi. mam nadzieję, że dadzą radę to przełknąć. trzymam za Nich mocno kciuki, jestem z Nimi całym serduchem. a widoku płaczącego Mariusza, tego silnego, wspaniałego człowieka, nigdy nie zapomnę. serce mi się kroi, gdy ten obraz staje mi przed oczyma. Szkoda Chłopaków, ale dla mnie są Bohaterami, moimi Mistrzami . ZAWSZE.
Widzę, że podobnie to przeżyłyśmy i....nadal przeżywamy.
UsuńOni na zawsze będą w NASZYCH sercach...NASI mistrzowie...
Strasznie mi ich szkoda. Ale starali się, bardzo im zależało. Dla mnie są wygranymi i powinni się tak czuć :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, nie wiem, dlaczego piłkę nożną cały czas uważa się za nasz sport narodowy. No z całym szacunkiem, ale...
OdpowiedzUsuńPoza tym, dopiero jak wróciłam dokładnie zobaczyłam tę dekorację. Tam, w Łodzi, po ostatniej piłce ja po prostu płakałam, widziałam tylko Winiara który cały czas pokazuje, że było po bloku, Zatora siedzącego na boisku... Nic poza tym.
Może to i lepiej, że nie widziałam tej dekoracji tam, bo raczej bym nie wytrzymała.