18.11.2012

My, Kibice: Nasz pierwszy mecz "na żywo"

Pierwszy przyjaciel, miłość, rozczarowanie, porażka, zwycięstwo, spełnione marzenie...
Wszystko ma swój początek, wszystkiego zawsze kiedyś próbujemy „po raz pierwszy”. Zazwyczaj jest to dla nas przeżycie, wydarzenie bardzo ważne, które na zawsze pozostaje w pamięci.

W trakcie trwania cyklu opisywane było już, jak rozpoczęła się nasza przygoda z siatkówką, kiedy po raz pierwszy mieliśmy z nią do czynienia. Opisywaliśmy swoich ulubionych zawodników, drużyny, trenerów i komentatorów. Do tych „pierwszych” zawsze pozostanie jakiś sentyment, prawda? 

A jak to było z meczami na żywo, na hali, oko w oko ze swoją ulubioną drużyną? Wiem, że wielu moich czytelników jeszcze na takim meczu nie było. Sama jeszcze rok temu marzyłam o tym, by znaleźć się na hali i razem z innymi kibicami wspierać moją drużynę. 

Jakie przeżycia, uczucia, emocje towarzyszą pierwszemu meczowi? O tym opowiedzą nam Snajper, Ania, Viola i Ania, a na koniec ja :)

Snajper (snajpers.blogspot.com)
"Klątwa Zenitu Kazań"
Pierwszym meczem na żywo było spotkanie o awans do Final Four w sezonie 2010/2011 między PGE Skrą Bełchatów a właśnie Zenitem Kazań. Mecz odbył się w Pałacu Sportu w Łodzi, a atmosfera była wręcz fenomenalna. Niestety, przegraliśmy 2:3. Rewanż w Kazaniu padł naszym łupem, jednak porażka w złotym secie zamknęła drzwi do upragnionego Final Four.


Rok później Snajperowa znowu pojawiła się na meczu Ligii Mistrzów, znowu w Łodzi, znowu Skra contra Zenit. Tym razem stawką było zwycięstwo w elitarnych rozgrywkach. Przebiegu meczu jak i tego w jaki sposób przegraliśmy nikomu przypominać chyba nie muszę. Przyznam szczerze, że płakałam razem z siatkarzami... Ale atmosfera na hali była MAGICZNA! :)). Gdy 15 tys. kibiców zaczęło śpiewać, tańczyć i krzyczeć... tego nie da się opisać, tam trzeba było BYĆ ! : ).


Mecze siatkarskie to najlepsze widowiska sportowe na świecie ! : )



Oczywiście pamiętam swój pierwszy mecz. Faktycznie tego się nie zapomina!!

Pamiętam go jak dziś, każdy szczegół- wszystko! A zaczęło się dzięki temu, że był o 13:45, inaczej zapewne w ogóle bym się nie wybrała, ale tak.. 
Długo szukałam osoby z którą mogłabym iść i w końcu znalazłam. Decyzja o wyjściu podjęta bardzo spontanicznie, było to w ubiegłym sezonie, dokładnie 11 lutego, mecz pomiędzy Olsztynem a Jastrzębskim Węglem.


Przed meczem faktycznie był jakiś stres, lekkie zagubienie, bo jednak na Uranii bywałam rzadko, a już na takim meczu to wcale, a potem… Weszłam na halę i wow!! Po prostu szok. Wszystko zdawało się być inne niż w TV. Zupełnie inna perspektywa oglądania - lepsza! To co w telewizji wydaje się tylko mignięciem piłki tam można było spokojnie wyłapać czy było boisko czy nie. No i oczywiście mój aparat- przyznam się szczerze, że na początku to nie wiedziałam jak zabrać się do zdjęć, gdzie kierować obiektyw, tak więc zdjęcia z tego meczu są bardzo marne, ale wspomnienia zostały! Cała ta otoczka którą widzi się na halach w całej Polsce faktycznie wywarła i na mnie ogromne wrażenie, jest to zupełnie inne odczucie „poczuć to na własnej skórze”, także każda akcja była ogromnym przeżyciem- tak zostało do dzisiaj, chociaż o Olsztynie mówiło się, że gra słabo, to akurat wtedy podjęli walkę, była wyrównana gra co bardzo mi się podobało, wtedy zakochałam się w siatkówce po raz drugi i tak jak mówi mój tata- to uzależnia. Kiedy zobaczy się już jeden mecz na żywo, chce się iść na kolejny, a oglądanie w TV nie daje już aż takiej przyjemności, właśnie po tym jednym spotkaniu na żywo stałam się stałym bywalcem na hali. Kolejną kwestią było to, że zobaczyłam ludzi- siatkarzy których dotąd widziałam tylko w mediach… Zdarzyło się kilka ciekawych rzeczy, ale gdybym miała to opisywać zeszłoby mi się pewnie do jutra. Pierwszy autograf?? Ohh taaak. Tym pierwszy który zebrałam był podpis Michała Kubiaka ;D Ale miałam wtedy zaciesz… udało mi się jeszcze dostać kilka autografów, zrobić kilka zdjęć…

Były jeszcze inne pierwsze: pierwszy Reprezentacji Juniorów, pierwszy Resovii, ale o tym pisałam już u mnie więc nie będę tutaj zajmowała miejsca, jednak także każdy z tych meczów był swojego rodzaju zupełnie nowym, nieznanym mi dotąd przeżyciem… Każdy bardzo pięknym, a teraz odliczam już tylko dni, godziny do tego kiedy kolejny raz pojawię się na hali. Kto wie, może w chwili gdy to czytacie ja tam właśnie jestem ;D

Ania (
truskawkowamorela.blogspot.com oraz brzoskwiniowamorela.blogspot.com)
Mój pierwszy mecz... Niby nie zapomniałam jak było, ale nie jestem w stanie sobie przypomnieć wszystkiego bardzo dokładnie. Pierwszy mecz na jakim byłam rozgrywany był w Sosnowcu, pomiędzy drużyną Płomień Sosnowiec, a drużyną której obecna nazwa brzmi Wkręt-met AZS Częstochowa. Jako, że nie mogę sobie przypomnieć dokładnej daty tego meczu, nie kojarzę czy wówczas częstochowska drużyna miała tą samą nazwę, ale wiem jednak że ten sezon czyli sezon 2007/2008 był ostatnim w którym grała sosnowiecka drużyna, gdyż niestety nie udało im się zdobyć sponsora.

Można powiedzieć, że na pierwszy mecz musiałam czekać stosunkowo długo, odkąd zaczęłam się interesować siatkówką, bo aż jakieś 2 lata od śmierci Arka Gołasia. Nie pamiętam dokładnie jak się wtedy czułam, ale na pewno byłam niezwykle podekscytowana i na tyle zestresowana, że nie wzięłam wówczas od żadnego siatkarza autografu. Mimo, że kibicowałam wtedy drużynie z Sosnowca, to pamiętam, że w Częstochowie grał niejaki Brook Billings, który strasznie mi się wtedy podobał. A że wtedy z moją znajomością siatkówki, a wtedy siatkówka nie wiem czy była aż tak popularna jak teraz, było tak pół na pół, to i na siatkarzy lubiłam sobie popatrzeć. Ale nigdy nie uważałam siebie za jakąś fankę do przesady zauroczoną wyglądem siatkarzy i na mecze nie jeździłam tylko z tego powodu, nawet wtedy.

Ale miałam pisać o pierwszym meczu. To było coś.. nie da się tego nawet opisać. Pamiętam, że byłam wtedy z tatą, ponieważ baliśmy się, że kibice siatkówki, to tacy kibice w stylu piłki nożnej, że najważniejsze będzie zrobienie jakiejś zadymy. Tak jednak nie było. Można było spokojnie usiąść koło kibiców z Częstochowy, nie obawiając się tego, że kibicowałam wówczas Płomieniowi i że mogę za to brzydko mówiąc „oberwać”. Przeglądając zdjęcia z tego meczu (niestety tylko te z albumu bo niestety przy wymianie komputera większość się „zmarnowała”) zauważyłam jedno zdjęcie, do którego mam ogromny sentyment. Jak przystało na każdą siatkarską drużynę, Sosnowiec również posiadał klub kibica. Na tym meczu właśnie, podczas jednej z przerw technicznych, na trybunie rozłożony był taki napis o drużynie Płomienia: „Mówiliście, że zgasł – a on wciąż płonie”. Szkoda tylko że to był ostatni sezon tej drużyny.

Tak jak wspomniałam podczas tego meczu nie zdobyłam żadnego autografu. Mój pierwszy autograf zdobyłam podczas kolejnego meczu z Resovią Rzeszów. Był to autograf od Krzyśka Ignaczaka, bądź jak wolicie od Igły. Pamiętam ten moment.. Byłam niby zestresowana, bo zobaczyć taką osobistość, którą Krzysiu był już nawet wtedy to było coś niezwykłego. Wtedy do Igły podeszło tyle kibiców, że bałam się, że wszystkim nie da rady rozdać, ale ku mojej uciesze udało się i autograf oczywiście mam do dziś. Tak to więc mniej więcej wszystko wyglądało. Chciałabym to móc powtórzyć, żeby wróciły tamte czasy kiedy Płomień Sosnowiec świecił jak dawniej, ale to może nie być łatwe niestety. 

Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała okazję przeżyć te plus ligowe emocje na własnej skórze.

Pierwszego meczu na hali nie zapomnę do końca życia. Miało to miejsce 20 marca 2010 roku w hali Podpromie w Rzeszowie. Wybrałam się na z wraz z mamą na mecz Asseco Resovi Rzeszów przeciwko AZS-owi Olsztyn.

Hale znałam już wcześniej, bo byłam tam kilka razy, min: na zawodach w tenisie stołowym czy różnorodnych targach. Jednak nigdy wcześniej na meczu siatkówki nie byłam. Tego dnia chodziłam od rana w skowronkach ;) Gdy już byłam w Rzeszowie i wchodziłam do środka na hale ogarnęło mnie takie fajne uczucie, podekscytowanie ;) Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to, że boisko ma całkowicie inny kolor niż w tv hah :P No i to, że siatkarze są całkiem wyżsi niż w szklanym ekranie. Miejsca,na których siedziałyśmy też były całkiem fajne to podziwiania siatkarskich akcji., akurat siedziałyśmy na Klubem Kibica rzeszowian (który też zrobił na mnie ogromne wrażenie !!). Pamiętam że cały mecz przesiedziałam z szeroko otwartymi oczami i szerokim uśmiechem podziwiałam każdą akcje;) Niewątpliwie towarzyszyło mi wielkie podekscytowanie !!.

Po meczu zaskoczyło mnie to, że można swobodnie podejść do siatkarza, pogratulować czy zrobić sobie z nim pamiątkowe zdjęcie czy wziąć autograf swojego idola, ulubieńca ;) (tak wiem że to głupie, ale wtedy tak myślałam) Wtedy nie znalazłam w sobie tyle odwagi żeby podejść, ale już za tydzień mogłam się cieszyć z posiadania pierwszego autografu (Roberta Milczarka ;)) oraz zdjęcia (z Rafą Redwitz'em). Także pierwszy mecz, na którym byłam wspominam bardzo miło i bardzo często wracam do tamtego dnia ;D

Mój pierwszy mecz

Moim pierwszym meczem na żywo, był tak jak koleżanek powyżej mecz ligowy. Do końca nie byłam pewna czy pojadę, bo rodzice bali się, że może mi się coś stać. Na szczęście udało mi się ich przekonać i 28 stycznie 2012 roku, wraz z dwiema koleżankami z klasy pojechałyśmy na mecz. Grał wtedy Trefl Gdańsk z Zaksą Kędzierzyn Koźle.


Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, dlatego mały stresik był. Znacznie się on powiększył, kiedy okazało się, że się na mecz spóźnimy! Gdy weszliśmy na halę, była już druga przerwa techniczna! :P 

Ergo Arena jest naprawdę wielką halą. Gdy oglądałam mecze reprezentacji podczas LŚ 2011, wydawała się ona mniejsza, bo była wypełniona po brzegi kibicami. Wtedy na meczu ludzi było znacznie mniej, ale i tak bardzo dużo. Pierwsze wrażenie po wejściu na halę „jak tu jasno!” :D Może to dziwne, ale to pierwsze przyszło mi do głowy. 

Potem zdziwiłam się, że boisko jest tak blisko trybun, szukając swojego sektora, przechodziłam obok zawodników, których do tej pory widziałam tylko w TV. To było niesamowite! Po zajęciu miejsc nie wiedziałam co mam za sobą zrobić, chyba to wszystko za bardzo mnie przytłoczyło. Kompletnie nie mogłam się skupić na meczu, choć starałam się kibicować. Jednak nad nami siedzieli kibice Zaksy i trochę przekrzykiwali nas ;P


Po meczu większość ludzi zaczęła wychodzić z hali, ale my nie. Ja miałam cel do osiągnięcia. Pierwszy autograf i pierwsze zdjęcie! Największa kolejka była do Antonin`a Rouzier`a, ale tam pobiegła koleżanka, więc ja za nią. Zrobiłam kilka zdjęć „z bliska” i wyciągnęłam zeszyt i długopis na autografy. Udało się! Pierwszy autograf i to od kogo! Od Rouziera! 

Potem podeszłam chyba do Dominika Witczaka, który się śmiał ze zdjęcia jakie zobaczył o.O Ale co ja poradzę, że innego nie mogłam znaleźć? :D Wyhaczyłam też Bartka Kaczmarka, którego gra bardzo mi się spodobała, jak Lotos grał ze Skrą. Podobało mi się to jak się rzucał po każdą piłkę, w tym meczu też kilka razy „leżał” :P Wzięłam autograf i... poprosiłam o zdjęcie. Strasznie się denerwowałam, ale jakoś poszło. Potem zdobyłam jeszcze kilka innych autografów m.in. Pawła Zagumnego.


Na pewno ten mecz na długo, jeśli nie na zawsze zapamiętam. Te sprzeczne emocje, z jednej strony radość z drugiej zdenerwowanie, podekscytowanie i wielka trema. 

Kilka miesięcy później byłam na pierwszym meczu naszej reprezentacji. Było to już trochę inne uczucie, wiedziałam mniej więcej co i jak. Stres był o wiele mniejszy, za to było więcej zabawy i radości. Zobaczyć naszą reprezentację na najwyższym stopniu podium, a potem pomachać po raz ostatni przed IO? Bezcenne!


Pierwszy mecz to bez wątpienia wielkie wydarzenie. Wam, którzy jeszcze nie byliście na takim meczu, życzę, alby jak najszybciej się to zmieniło. A tym, którzy pierwszy mecz mają już za sobą, życzę kolejnych i wspaniałych przygód z nimi związanych :)

To była ostatnia część cyklu „My, Kibice”. Mam nadzieję, że Was tym nie zanudziłam i że chętnie braliście w tym udział. Planuję jeszcze małe podsumowanie, zebranie tego wszystkiego w jedną całość. Myślałam, żeby to zrobić w formie filmiku. Co Wy na to? Jeśli jest coś, jakieś zdjęcie na którym jesteście z jakimś siatkarzem, autograf który dla Was wiele znaczy, jakaś myśl, cytat, który kojarzy Wam się z siatkówką, z kibicami, z tym cyklem, to możecie przesyłać na mojego maila, a ja dołączę to do filmiku :)

9 komentarzy:

  1. Pierwszego meczu nigdy się nie zapomina! :).
    Cykl był cudowny! :*
    Świetnie to wszystko wykombinowałaś :)).
    Wspaniale się czytało, wszystko ładnie sklejone, no cudo po prostu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie się czyta twoje posty *.*
    Podziwiam Cię , że chce ci sie tyle pisać ; 3

    jestem wielka fanką siatkówki ale niestety nigdy nie byłam na meczu .

    http://lovnajka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)

      Grzywki i inne używki w takim razie życzę Ci, abyś jak najszybciej znalazła się na jakimś meczu. Emocje gwarantowane :)

      Usuń
  3. Świetny był ten cykl, świetnie się to wszystko czytało.
    P.S. Szczególne dzięki za te zdjęcie juniorów ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i proszę :D Miałam wstawić inne zdjęcie juniorów, ale myślę, że nikt oprócz nas nie wiedziałby o co chodzi :P

      Usuń
    2. Hehe dlaczego się domyślam co to konkretniej miało być... A raczej kto:-P
      ale dobrze, że dodałaś to... Tamto pozostanie na inna okazję;-)

      Usuń
  4. bardzo fajnie :D pozdrawiam i zapraszam do siebie na http://volleyballkeepmealive.blogspot.com/ :) :)

    OdpowiedzUsuń

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...