Zapraszam Was na kolejną relację z meczu, to już siódma jeśli chodzi o Plus Ligę i sezon 2014/2015. Ale zanim przeniesiemy się na plusligowe parkiety... Jako że siatkówki nigdy za wiele, w sobotę zanim udałam się na główną halę Ergo Areny, spędziłam trochę czasu w hali treningowej, gdzie odbywał się mecz Młodej Ligi.
Mecz pomiędzy Lotosem Treflem Gdańsk a Transferem Bydgoszcz rozpoczął się o godzinie 14. O 13:45 dopiero pojawiłam się w Sopocie, więc zaliczyłam małe spóźnienie. Zabrałam tylko aparat z domu i ruszyłam na halę, gdzie pojawiłam się w połowie pierwszego seta, gdy już Transfer miał sporą przewagę. Niestety gospodarzom nie udało się odrobić straconych punktów.
Zarówno pierwszą jak i drugą partię goście wygrali dość pewnie, odpowiednio do 16 i 17. Zespół z Gdańska miał spory problem z przyjęciem zagrywki, bydgoszczanie na początku setów zdobywali kilka punktów przewagi i utrzymywali ją do samego końca. Inaczej wyglądał trzeci set. Od prowadzenia rozpoczęli gdańszczanie, jednak przewagi nie udało się utrzymać i przegraliśmy w końcówce do 23.
Transfer Bydgoszcz pozostał liderem tabeli, a Lotos Trefl dalej zajmuje czwartą pozycję.
Zaraz po zakończeniu meczu wróciłam do mieszkania, gdzie szybko coś zjadłam, przebrałam się i ponownie ruszyłam w kierunku Ergo Areny (brrrr... dlaczego musi być tak zimno?).
Na miejscu powitała mnie dłuuga kolejka... Gościem meczu pomiędzy Lotosem a AZS Politechniką Warszawską był Kajetan Kajetanowicz - czterokrotny rajdowy mistrz Polski. Jak się okazało, kolejka ta była koleją po autografy i ciągnęła się niemal przez całą szerokość hali. Co ciekawe nie zmalała ona aż do końca meczu (5 setów!). Tylko na chwilę, gdy rozgrywany był konkurs na symulatorach kolejka przeniosła się na drugą stronę hali ;)
Kajetan Kajetanowicz przed meczem przewidział, że będzie pięć setów.. Cóż w tamtym momencie miałam nadzieję, że obejdzie się bez kolejnego tie-break`a. Niestety, nasz rajdowiec miał rację, a Lotos Trefl rozegrał czwarte z rzędu pięciosetowe spotkanie... A ostatnia partia skończyła się grą na przewagi.. Mogłabym powiedzieć - norma ;)
Mecz? Nie był to jakiś mega wysoki poziom, ale jednego obu zespołom odmówić nie można - walki. Ta była od początku, do samego końca. Fajnie się patrzy na takie zespoły, które się nie poddają, jest dużo obron i ciekawych wymian. I choć pojawiło się sporo błędów, to było na co popatrzeć. Nie zabrakło efektownych ataków, ale i bloków. Lotos Trefl Gdańsk na swoim koncie zapisał 20 oczek tym elementem (środkowi Gawryszewski i Grzyb po 5), a drużyna z Warszawy 17.
W pewnym momencie miałam wrażenie, że chłopakom zaczynało brakować sił. Zwłaszcza drużynie z Gdańska, ale rozegrać 20 setów (4 tie-breaki z rzędu) w trakcie dwóch tygodni, to musi być wyczerpujące. Cieszy także to, że przegrywając już 0:8 w czwartym secie, udało się jeszcze odbudować i dobrze wejść w tie-breaka.
Mecz wielu zwrotów akcji nie miał, ale emocji nie brakowało. Trener Bednaruk dostał najpierw żółtą, później czerwoną kartkę. Dało się także usłyszeć komentarz, że sędziowie się do tego nie nadają... ;p Nerwowy był także trener gdańszczan, a na początku czwartego seta (0:8) to była już prawdziwa furia. Ludzie którzy siedzieli w moim sektorze i w pobliżu słysząc i widząc zachowanie trenera Anastasi`ego otwierali szeroko oczy ze zdumienia. Naprawdę! ;)
Mecz kosztował wiele wysiłku siatkarzy i niestety pojawiła się kontuzja. Aleksander Śliwka, który moim zdaniem był wiodącą postacią do tego trzeciego seta, po jednej z akcji musiał zostać zniesiony przez kolegów. Prawdopodobnie jest to skręcenie kostki i młodego przyjmującego czeka przerwa w grze... Życzę szybkiego powrotu do zdrowia!
A z pozytywnych rzeczy tych poza meczowych to po raz kolejny byłam świadkiem zaręczyn na meczu. Trzeba przyznać, że bardzo ciekawie zostało to wszystko zaplanowane. Teoretycznie para miała wziąć udział w konkursie, zasłonięto oczy przyszłej pani młodej szalikiem klubowym i kazano przebić piłkę na drugą stronę, a w tym czasie... Sami zobaczcie :)
Podejrzane: Nasza maskotka też uklęknęła przed jednym z siatkarzy z Warszawy, ale te oświadczyny nie zostały przyjęte.. :( :D
Ogólnie myślę, że mecz mógł się podobać. Fajnie się patrzy na walczące zespoły, cieszące się po każdej wygranej akcji, bawiące się siatkówką. I choć kiedyś mnie te tie-breaki wykończą, to jeśli Lotos ma je wszystkie wygrywać, to nie mam nic przeciwko ;)
PS. Ten tie-break mnie nie wykończył (choć jak wróciłam do domu to byłam strasznie zmęczona i marzyłam tylko o łóżku), ale zrobił to z moim klaskaczem... Biedny [*]
Za nami już (prawie) cała pierwsza faza rundy zasadniczej. Jeszcze w środę MKS BANIMEX Będzin podejmie u siebie Effector Kielce i wtedy przyjdzie czas na małe podsumowanie. Myślę, że powinno się pojawić już w czwartek, także serdecznie zapraszam ;)
Pozdrawiam :)
Jakk zwykle zdjęcia i post perfekcyjny. Nieposkromiony Trefl cieszy kazdego kibica :D
OdpowiedzUsuń