Nowy rok, nowe marzenia i cele. W poprzednich latach nie wszystkie punkty na liście rzeczy do zrobienia udało mi się odhaczyć. Te niezrealizowane automatycznie przepisuję na następny rok i z jeszcze większym uporem staram się je spełnić. Kilka dni temu udało mi się właśnie zrealizować takie 'przenoszone' marzenie. A właściwie dwa w jednym. Zaliczyłam debiut na meczu piłki ręcznej mężczyzn i był to meczu drużyny z Kielc.
Podkreśliłam, że chodzi o debiut na meczu piłki ręcznej mężczyzn, ponieważ pisanie o debiucie na piłce ręcznej nie byłoby do końca prawdą. Dwa lata temu w wakacje miałam okazję być na Mistrzostwach Europy Juniorek w Piłce Ręcznej. Jednak moim marzeniem było pójście na mecz w wykonaniu panów, na tym najwyższym poziomie. I wreszcie się udało!
Gdy tylko dowiedziałam się, że w gdańskie Wybrzeże grać będzie w najwyższej klasie rozgrywek, od razu sprawdziłam w terminarzu na kiedy wypada mecz z kielecką drużyną. Było to jakoś w październiku, mecz miał odbyć się dopiero w marcu. Pomyślałam, że skoro już tyle poczekałam, to i te pół roku wytrzymam. I wytrzymałam, chociaż styczniowe Mistrzostwa Świata jeszcze bardziej zaogniły mój apetyt. Jak się okazało, nie tylko mój! :)
Organizatorzy przewidzieli fakt, że zainteresowanie tym meczem będzie spore, więc mecz został rozegrany w dobrze mi znanej Ergo Arenie. Byłam bardzo ciekawa jak będzie wyglądała hala przy okazji innej imprezy. Do tej pory miałam okazję być tam tylko z siatkarskich powodów. Na trybunach pojawiło się ponad 4 200 kibiców i jest to rekordem frekwencji na meczu Wybrzeża Gdańsk. Swoją drogą jest to ponad 1000 osób więcej niż like`ów na oficjalnym fan page`u zespołu.
W Ergo Arenie oczywiście byłam sporo czasu przed rozpoczęciem meczu. Po co siedzieć w domu, jeśli można posiedzieć na hali? Chwilę czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do nieco innego układu parkietu ;) Po jakimś czasie na boisku pojawili się gospodarze, a chwilę po nich - goście. Obie ekipy przywitane brawami przez gromadzącą się publiczność. Kibiców, wśród których nie brakowało osób w koszulkach i z szalikami Biało-Czerwonych.
Podczas rozgrzewki starałam się jednocześnie obserwować to, co dzieje się na boisku i wokół niego, obserwować zachowania zawodników i kibiców, robić zdjęcia... porównywać tego co zauważyłam z siatkarskimi odpowiednikami. Kilka wniosków wyciągnęłam i zauważyłam sporo różnic. Ale mimo tych wielu różnic, jest coś co siatkówkę i piłkę ręczną łączy. Nie wiem dokładnie jak to nazwać. Sporty te łączy pewna aura, po prostu 'to coś".
Dla mnie piłka ręczna to najbardziej męska gra zespołowa na świecie. Zawodnicy, którzy uprawiają ten sport to mega-rzeźnicy, prawdziwi sportowcy, gladiatorzy XXI wieku. - Łukasz Kadziewicz
Trudno nie zgodzić się z Łukaszem. Z niecierpliwością odliczałam ostatnie minuty do meczu. Chciałam wreszcie zobaczyć naszych gladiatorów na żywo w akcji.
Z racji tego, że oba kluby dzieli mała przepaść w tabeli, nie spodziewałam się horroru, do jakiego przyzwyczaiła nas nasza reprezentacja. Co nie znaczy, że emocji nie było! Zwłaszcza pierwsza połowa była dość zacięta i wyrównana. Drużynie z Gdańska walki odmówić nie można. Nie położyli się przed bardziej utytułowanym przeciwnikiem. Bramka za bramkę, akacja za akcję. Bardzo fajnie się to oglądało, a ja (ku własnemu zdziwieniu) mocno kibicowałam gospodarzom.
Jednak Vive Tauron Kielce jest już uznaną marką, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Pokazali mistrzowską klasę, z każdą kolejną akcją coraz bardziej się rozkręcając. Zdominowali drugą połowę, stopniowo powiększali swoją przewagę. Po pierwszej połowie były tylko 3 bramki różnicy (17:20), a ostatecznie różnica ta wyniosła 11 bramek (29:40). Co tu więcej dodać. Właśnie po tym poznaje się klasowe zespoły, prawda? Po tym, że potrafią odjechać i wygrać w końcówkach. Podobnie jest w siatkówce.
Atmosfera na trybunach? Inna. Nieco inna niż na siatkówce. Nie było ciągłego dopingu, ale oklaski po rzuconych bramkach. W pewnym stopniu przypominało mi to atmosferę na meczach tenisa, choć oczywiście w zachowując odpowiednie proporcje. Reakcje były bardziej spontaniczne i wywołujące sporo emocji, tylko między jedną a drugą bramką chwilami za cicho. Nie wiem, czegoś mi tu brakowało, ale było to ciekawe doświadczenie :)
Cieszę się, że udało mi się wreszcie pójść na mecz piłki ręcznej. Że udało mi się zobaczyć drużynę z Kielc. Że zobaczyłam kilku brązowych medalistów Mistrzostw Świata. Że na własne oczy mogłam zobaczyć prawdziwych wojowników. Na pewno nie był to ostatni raz. Słyszałam, że na jesień w Ergo Arenie ma zostać rozegrany jakiś turniej, a później mamy przecież Mistrzostwa Europy, których jesteśmy organizatorami. Myślę, że nie zabraknie mnie na tych imprezach. Ale nadal moją największą miłością jest siatkówka. I tak już chyba zostanie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz