"Potrafisz wierzyć?
Potrafię!
Więc dalej walczę
A założenie ze każdy powinien mieć szansę
Gdy upadniesz pamiętaj – razem wstaniemy
Jeśli nie tym razem to pofarci się następnym"
NPWM - Zawsze do celu
Siatkówko, kocham Cię, wiesz o tym?
Jeśli tak, to dlaczego mi to robisz?
Czego chcesz mnie tym razem nauczyć?
I dlaczego w taki sposób?
Bycie kibicem i miłość do sportu to coś pięknego, jednak żadna miłość nie jest łatwa. Są chwile smutku i grozy, jak i radości i zabawy. Jest czas na zły i gorycz, oraz świętowanie i wznoszenie toastów. Nie brakuje także emocji.
Ostatnie 30 godzin było dla mnie bardzo, bardzo trudne. Raczej należę do grona osób optymistycznie nastawionych do świata. Zawsze staram się szukać pozytywów, nie martwić się za bardzo, bo przecież życie ma się tylko jedno. Ale są sytuacje, które całkowicie kładą mnie na łopatki, które długo i mocno przeżywam. I ciężkie dla mnie były właśnie ostatnie godziny, podczas których miałam (i nadal mam) duży mętlik w głowie. Mam wrażenie, że to jakiś zły sen, że zaraz ktoś mnie obudzi i wszystko wróci do normy... Ale przejdźmy do rzeczy!
Dziś poruszę dwie sprawy i Wy zapewne już wiecie, o czym będzie ten post. Na temat pierwszej sprawy pisałam wczoraj w nocy, po całym wydarzeniu. Jednak post na blogu nie przetrwał...
Początek trzeciego seta, na hali trwa święto siatkówki, niesamowita atmosfera na trybunach i nagle cisza... Tak przytłaczająca, znacząca cisza..
. Mariusz Wlazły pada na boisko po ataku i nie wstaje, po chwili zostaje zniesiony z parkietu.