W głowie nadal słyszę ten okrzyk, który będzie pobrzmiewał jeszcze pewnie przez kilka dni/tygodni/miesięcy/lat. Przez te trzy tygodnie byliśmy świadkami rodzącej się historii. O tym będą mówić kolejne pokolenia, tak jak do tej pory mówi się o drużynie Huberta Jerzego Wagnera. Zapamiętajcie te nazwiska:
Piotr Nowakowski, Michał Winiarski, Dawid Konarski, Paweł Zagumny, Karol Kłos, Andrzej Wrona, Mariusz Wlazły, Fabian Drzyzga, Michał Kubiak, Paweł Zatorski, Krzysztof Ignaczak, Marcin Możdżonek, Mateusz Mika, Rafał Buszek.
Stephane Antiga i Philippe Blain.
Oskar Kaczmarczyk, Robert Kaźmierczak, Jan Sokal, Paweł Brandt, Tomasz Pieczko, Diedier Bennetot, Andrzej Wołkowycki, Hubert Tomaszewski, Mariusz Szyszko, Wojciech Janas i Jakub Bączek.
DZIĘKUJĘ!
Trzy tygodnie sportowych emocji na najwyższym poziomie oraz mnóstwo godzin spędzonych przez tv i komputerem. Aż trudno teraz przejść na ten normalny tryb życia. Tyle przez ten czas się wydarzyło...
Na kilkanaście dni przed Mistrzostwami Świata mówiłam i pisałam, że mam już dość tych mistrzostw, mimo że one się jeszcze nie zaczęły. Wokół całej imprezy nazbierało się dużo złej atmosfery, związanej z różnymi sytuacjami (np. zakodowanie MŚ). Przed samym rozpoczęciem Mundialu i wyjazdem do Warszawy powiedziałam sobie, że muszę o tym wszystkim zapomnieć. Nie myśleć o złych rzeczach, które się już wydarzyły i które dopiero mogły mieć miejsce. Postanowiłam skupić się tylko na naszej reprezentacji, na cieszeniu się tą imprezą i możliwością kibicowanie naszym chłopakom. I tak też zrobiłam. Złe sędziowanie, niesportowe zachowania siatkarzy? Przymykałam na to oko. Przecież takie rzeczy dzieją się na większości imprez, po co się tym przejmować? Tym bardziej, że nasi siatkarze dawali nam powody do radości!
Zaczęło się na Stadionie Narodowym, gdzie wszystko było absolutnie doskonałe. To otwarcie turnieju pozwoliło mi się jeszcze bardziej wprowadzić w ten mistrzowski nastrój, który do tej pory mnie nie opuścił :)
Wygrana z Serbią na Stadionie Narodowym, później na rozkładzie Australia, Wenezuela, Kamerun i Argentyna we Wrocławiu.
Przeprowadzka do Łodzi i porażka z USA, po naszej dobrej grze, ale jeszcze lepszej Amerykanów. Następnie wygrana z Włochami, Iranem i Francją. Mamy awans do najlepszej 6!
(Nie)szczęsne losowanie, ale na rozkładzie mamy Brazylią i Rosję. Awans z pierwszego miejsca do najlepszej 4!!
Kolejna przeprowadzka - Katowice - mekka polskiej siatkówki. Wymęczone zwycięstwo z Niemcami - zagramy w finale!!!
Po drugiej stronie wielka Brazylia, która czwarty raz z rzędu grała w finale MŚ. Poprzednie trzy imprezy wygrała, ale nie teraz... POLSKA MISTRZEM ŚWIATA!!!!
Wymarzyłam sobie ten finał. Wymarzyłam go kilka lat temu. Na poprzednich Mistrzostwach, w finale oglądałam Brazylijczyków i marzyłam sobie, jak fajnie byłoby gdyby po drugiej strony stali Polacy. I udało się! Chociaż przez ten czas tyle się wydarzyło...
Nasi siatkarze stworzyli prawdziwą drużynę!
Już po LŚ, gdzie nie udało się awansować do F6, pisałam że widzę same plusy. Czy wtedy powstał zalążek tego, co wydarzyło się teraz? Myślę, że tak. Tacy zawodnicy jak Paweł Zatorski czy Fabian Drzyzga wreszcie zostali docenieni, ktoś na nich postawił, dał szansę zdobycia doświadczenia, które zaprocentowało. Mateusz Mika czy Karol Kłos rok wcześniej nie byli nawet brani pod uwagę przez trenera, teraz rozegrali swoje turnieje życia.
Każdy czuł się doceniony, ważny. Nawet teraz siatkarze podkreślają, że ten medal zdobyła całą 14., ba! Nie zapominają także o tych, dla których miejsca zabrakło w kadrze na Mundial, ale wcześniej z nimi trenowali. DRUŻYNA.
Z przyjemnością patrzałam na tą grupę chłopaków, którzy po prostu grali i bawili się siatkówką, spełniając przy tym swoje marzenia. Ich kariery sportowe są na różnych etapach, ale każdemu równie mocno zależało na kolejnym punkcie/secie/meczu. Coś wspaniałego!
Przez cały turniej nie oceniałam poszczególnych zawodników, a nawet całej drużyny, bo... nie chciałam zapeszać ;p Rzucałam ogólniki, a teraz chcąc to wszystko opisać, byłoby tego naprawdę bardzo dużo. Bo o naszej reprezentacji można pisać/rozmawiać godzinami, a i tak nic nie odda tego wszystkiego. Żadne słowa nie są w stanie oddać, co czułam przed/w czasie/po każdym meczu. Ale Wy wiecie co ja wtedy czułam, przynajmniej tam mi się wydaje. Niecierpliwe wyczekiwanie każdego kolejnego meczu, niemożność skupienia się na czymkolwiek oprócz MŚ, przeżywanie kolejnych dreszczowców, później duża radość i próba uspokojenia rytmu serca... :)
Ten turniej był wyjątkowy. MISTRZOSTWO ŚWIATA!
Nasi siatkarze są MISTRZAMI ŚWIATA.
Są NAJLEPSI NA ŚWIECIE!
Ciągle to powtarzam, bo chyba nadal to do mnie nie dociera... To co się wydarzyło... Wyobrażacie sobie, że za 40 lat, np. Igła będzie siedział w studiu Polsatu i opowiadał o tym Mundialu, a my będziemy naszym dzieciom/wnukom mówić, że to widzieliśmy. Że my też jesteśmy jakąś częścią tej historii? Niesamowite prawda? ;)
Ten turniej był dla mnie wyjątkowy pod jeszcze jednym względem.
Mariusz Wlazły.
To 4 lata temu ten Pan (teraz Mistrz Świata!) bardzo zmienił mnie i moje życie. Przez ten czas polało się dużo łez. Wszyscy wiemy jaka była atmosfera wokół tego siatkarza. Nie było wesoło, niektóre słowa bardzo bolały, zwłaszcza na początku. Później się uodporniłam na te wszystkie opinie, opinie ludzi, którzy wtedy mieszali Go z błotem, a teraz klepią po plecach. A ja przez cały czas Go broniłam, niejednokrotnie właśnie na tym blogu.
Gdy w tym roku zdecydował się wrócić do reprezentacji, z jednej strony byłam w siódmym niebie, z drugiej strony obawiałam się, że jeśli coś pójdzie nie tak, to znów będę musiała znosić te wszystkie nienawistne komentarze. Później przyszły kontuzje... Za każdym razem tylko się modliłam, żeby nie było to nic poważnego. Za każdym razem, gdy Mariusz padał na parkiet, łapał się za kolano/kostkę moje serce dosłownie zamierało...
Ale udało się! Mariusz zagrał na Mistrzostwach Świata i pokazał wielką klasę. Mistrzowską klasę! Klasę prawdziwego Mistrza! A ja jestem z tego powodu tak bardzo dumna!
Oprócz wielkich umiejętności sportowych (nie, Mariusz się jeszcze nie skończył, jak to niektórzy już zapowiadali), pokazał także wielkie serce do gry. Cieszył się siatkówką, pozytywna energia wręcz od Niego biła. Uśmiech po każdej udanej akcji to była dla mnie najlepszy prezent. Prezent za te 4 lata, które nie były łatwe. I za to bardzo dziękuję! Dziękuję, Mistrzu!
Mistrzostwa Świata w Siatkówce Mężczyzn 2014 dobiegły końca.
Wynik sportowy? Najlepszy jaki mógł być. Turniej? Wspaniały. Wpadki? Zdarzały się.
Drużyna? NAJLEPSZA NA ŚWIECIE!
DZIĘKUJĘ!
PS. W dzień rozgrywania finału mój blog także przeżył bardzo miłe wydarzenie! Ponad 100 000 wyświetleń! Dziękuję! :)
Wiem bardzo się cieszę :) Niestety tylko początek obejrzałam a później poszłam spać xd
OdpowiedzUsuńWww.viecharlotte.blogspot.com
AAAAA, mega sprawa, strasznie się cieszę.
OdpowiedzUsuńSzczerze, przed mistrzostwami miałam nadzieję na medal, ale złootooo... nie spodziewałam się. :D
JESTEŚMY MISTRZAMI ŚWIATA!
OdpowiedzUsuńdla takich chwil warto żyć, takich chwil nigdy się nie zapomni, tych emocji nie da się opowiedzieć, nie da się ich powtórzyć.
DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ!
NASI CHŁOPCY NAJLEPSI NA ŚWIECIE! <3
To były piękne i niezapomniane chwile! Mamy wspaniałą drużynę, która dostarczy nam na pewno jeszcze wielu szczęśliwych chwil!
OdpowiedzUsuńPo mimo tego, ze od niedzieli minęło jun kilka dni to wspomnienia są ciągle świeże a słowa nadal się nie kleją. POLSKA JEST MISTRZEM ŚWIATA!!! To niesamowite!!! Mam nadzieje, że ta twoja wizja kiedyś się spełni... A co do Mariusza to masz dużo racji sądzę jednak, ze może dzięki temu mundialowi wiele ludzi popatrzy na Mariusza z innej strony no i powie "Myliłem się co do niego"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D