27.12.2015

Rok 2015, część pierwsza - prywatnie i sezon ligowy

Wciąż pamiętam jak przed rokiem siedziałam na tym samym łóżku co teraz i z laptopem na kolanach zastanawiałam się, jak upamiętnić rok Mistrzostw Świata. Mistrzów Świata. Sportowo rok absolutnie idealny. Byłam szczęśliwa i chciałam, by to uczucie trwało wiecznie.

"Za ostatni grosz
Kupię dziś chociaż cień
Tamtych dni."
Budka Suflera - Za ostatni grosz


Szybko jednak przyszedł rok 2015 i równie szybko dobiegł końca. Nie był tak udany jak poprzedni, ani sportowo, ani w życiu prywatnym. Był strasznie wyczerpujący psychicznie. Wspaniałe momenty przeplatały się z trudnymi. Wiem, że wiele rzeczy mogłam zrobić inaczej. Wypowiedzieć inne słowa, niektórych nie wstrzymywać. Czasu cofnąć nie potrafię, jakieś lekcje wyciągnęłam i staram się żyć dalej. Najlepiej jak potrafię. 

Dziś zapraszam Was na podsumowanie bardziej subiektywne. Będzie o Plus Lidze i sytuacjach okołoboiskowych, znajdzie się też miejsce na prywatę. 

Sezon ligowy 2014/2015

Nowy rok rozpoczęłam od... meczu. W minionym sezonie byłam stałą bywalczynią Ergo Areny i chociaż na studiach wciąż trwała przerwa świąteczna, siatkarskiego święta odpuścić nie mogłam. LOTOS Trefl Gdańsk podejmował drużynę z Bydgoszczy. Właśnie wtedy udało mi się spełnić pierwsze marzenie w roku 2015 - zdjęcie z Konstantinem Cupkovicem (i mistrzem drugiego planu). 

Najpierw była Liga Mistrzów i awans dwóch polskich drużyn do Final Four, które odbyło się w Berlinie. "Moja" PGE Skra Bełchatów w półfinale spotkała się z Asseco Resovią Rzeszów i... przegrała. Bolało. Wiedziałam, że zespół w najwyższej formie nie jest, ale wierzyłam. Po meczu o trzecie miejsce, przegranym po dramatycznym tie-breaku, nie mogłam się pozbierać. Nie wiedziałam, że to był dopiero pierwszy cios.

"Czy dasz radę kochać, mimo Twych ran?!"
LemON - Napraw

Później były półfinały Plus Ligi i pojedynek "moich" dwóch żółto-czarnych teamów. Ostatecznie LOTOS Trefl Gdańsk sprawił niespodziankę i w trzech meczach pokonał PGE Skrę Bełchatów. Znowu bolało. Cios numer dwa zadany, ledwo trzymałam się na nogach.


Przyszła pora na finały Pucharu Polski, które ku mojej uciesze rozegrane zostały w Ergo Arenie. A w półfinale (a jak!) LOTOS Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów. Ówcześni Mistrzowie Polski znowu musieli uznać wyższość rewelacji sezonu. Cios numer trzy zadany, leżę na łopatkach i wtedy...

...Gdańszczanie wyciągają do mnie rękę. Po pięknej walce wygrywają w wielkim finale z Asseco Resovią i zdobywają Puchar Polski. Pierwsze takie trofeum w historii klubu. Ogromny szok, nie wiedziałam co powiedzieć. Nie rozumiałam co się wokół mnie dzieje. Mega uczucie!

'Koszmar' - relacja z Pucharu Polski, dzień 1
"Sen" - relacja z Pucharu Polski, dzień 2

"Zanim powiesz, zrozum, bądź
Nigdy nie burz, buduj, twórz
Smakuj, milcz, myśl i czuj"
LemON - Nice

Sezon ligowy 2014/2015 był niezwykły. Każdy mecz, który miałam okazję podziwiać z trybun, był kolejnym rozdziałem nowej historii. Nikt nie znał jej zakończenia, a okazało się być ono bardzo niespodziewane. Dla mnie to wszystko było cudowne, wyjątkowe. Na własne oczy widziałam, jak w Trójmieście buduje się silny zespół. Narodziła się drużyna, której obawiali się najmocniejsi. I nadal obawiać się powinni.

Ostatecznie gdańszczanie w finale ulegli Asseco Resovii Rzeszów, która została nowym Mistrzem Polski. Po pięciu meczach, po brąz sięgnęła PGE Skra Bełchatów, a czwarte miejsce należało do Jastrzębskiego Węgla. Tabelę zamknął klub z Częstochowy.



Prywatnie i wokół boiska

Oprócz boiskowych emocji, wiele działo się także poza granicami teraflexu. Wyżej wspomniałam o zdjęciu z Cupko, ale to był dopiero początek. O ile mecz czy grę zespołów jestem w stanie jakoś Wam przybliżyć, o tyle oddać wyjątkowość spotkań ze sportowcami jest mi ciężko.

Jakimi słowami opisać wymarzone spotkanie i zdjęcie z Mariuszem Wlazłym czy Bartkiem Kurkiem? Jak przybliżyć Wam sylwetkę bardzo pozytywnego Marco Falaschiego (dobrze odmieniam?) i wytłumaczyć, dlaczego mam z nim cztery zdjęcia? A zdjęcia z trenerem Antigą, z niezwykłym Samicą, sympatycznym Troyem czy przystojnym sprytnym Conte? A autografy od Sebastiana Świderskiego, Piotrka Gruszki czy Łukasza Kadziewicza? Przecież tyle na nie czekałam. Tego nie da się opisać. Każde to wydarzenie miało swoją historię, tak niepowtarzalną, że nie da się jej odtworzyć.


Ale siatkówka to nie tylko siatkarze i widowisko sportowe. To także inni ludzie - kibice. W minionym roku miałam okazję przeżywać większość meczów ze znajomymi u boku. Na pierwszy mecz ze Skrą poszliśmy w grupie 7 osób! A w tym sezonie dwie moje koleżanki także skusiły się na karnet (pozdrawiam Was dziewczyny! :) ). 

Siatkówka towarzyszyła mi także poza halą. I tak np. w styczniu razem z Darią wybrałyśmy się na spacer z Gdańska Głównego do Sopotu w poszukiwaniu kartonowych siatkarzy. Od tamtej pory mam słabość do takich kartonów... ;D


Nie mogę zapomnieć także o zdjęciach, które udało mi się zrobić. Miniony rok był na tyle obfity w różne wydarzenia, że mój dysk został zapełniony do ostatniego GB. Na ogół rzadko jestem zadowolona z tego, co udało mi się zrobić. Wiem, że zdjęcia mogą być lepsze, a uchwycone momenty ciekawsze. Jednak ulubioną trójkę minionego roku udało mi się wytypować, a należą do niej:

1. Zdjęcie Marco, ze sparingu pomiędzy LOTOSem Trefl Gdańsk a Krispolem Września.
2. Zdjęcie uśmiechniętego Facundo Conte, z ostatniego półfinałowego meczu pomiędzy PGE Skrą Bełchatów a zespołem z Gdańska.
3. Zdjęcie Wojtka Włodarczyka, z obecnego sezonu gdy Cuprum Lubin zawitał do Trójmiasta.


Pisałam o siatkówce, wspomniałam o zdjęciach, nadszedł czas także na bloga. W minionym roku oprócz tradycyjnych postów, próbowałam wprowadzić także kilka cyklów. Razem z Snajper rozpoczęłyśmy rok od cyklu as statystyczny, później były poczuj mundialową radość i #Round the volley. Sama próbowałam wprowadzić trochę pozytywnej energii w poniedziałki z siatkówką, a ostatnio powstały #VolleyLinki. Natomiast w wakacje, przez całe 100 dni, codziennie szukałam szczęścia w małych rzeczach. 


I siedzę teraz z drugim już kubkiem gorącej herbaty, i wspominam. Bo wiele działo się w tym roku u mnie, a nie o wszystkim potrafiłam pisać. Poznałam nowe osoby, kilka znajomości nie przetrwało, na niektórych się zawiodłam, innych bardziej doceniłam. Przeżyłam wiele ciekawych momentów, ale chwilami miałam też wrażenie, że stoję w miejscu. Mój dwudziesty rok życia był prawdziwą sinusoidą uczuć. Aktualnie jestem w dołku (głębokim niczym Rów Mariański) po stracie bliskiej mi osoby. Ale jeśli prawidłowość sinusoidy zostanie zachowana, początek roku powinien być bardzo szczęśliwy i udany. Wierzę, że taki właśnie będzie i Wam także tego życzę. Wszystkiego dobrego!

Wkrótce na blogu pojawi się druga część podsumowania mijającego roku. Będzie głównie o Biało-Czerwonych i sezonie reprezentacyjnym oraz kilka słów o Plus Lidze 2015/2016. Już teraz zapraszam. 

6 komentarzy:

  1. Mimo przykrości po stracie potrafisz dać z siebie tyle słońca :) Piękny post, ja niestety nie mam głowy do takich pięknych podsumowań. Jak miło czytać o spełnionych marzeniach i radościach jakie zawitały w twoim życiu. Trzymaj się Asiu :* ten rok na pewno będzie lepszy! zobaczysz *.*

    (poluje na bilety na LŚ i Wagnera again xd więc kto wie czy w 2016 się nie spotkamy ?? )

    Buziaki i dzielę się w bólu. Będzie lepiej z czasem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ♥ I mam nadzieję, że do zobaczenia w przyszłym roku na jakimś meczu. :)

      Usuń
  2. A u reprezentacji chyba parzyste lata są lepsze, więc miejmy nadzieję, że 2016 będzie właśnie lepszy niż 2015 :> A co za tym idzie... gdy u nich super, to i u Ciebie uśmiech. :)))
    Wieeeem, że ten post jeszcze nie o biało-czerwonych, ale no... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie możesz się doczekać, rozumiem :D A z tymi parzystymi latami to ciekawa teoria... :D

      Usuń
    2. Tak, dokładnie :v A zobaczysz, że ta teoria się sprawdzi! (mam nadzieję...)

      Usuń
    3. Też mam taką nadzieję! :)

      Usuń

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...