Godzina 17:30 zaczynamy! Dawno się tak nie denerwowałam, przecież może zdarzyć się wszystko...
Pierwszy set dość gładko przegrany, drug równie gładko wygrany. Ojć, co będzie dalej?
Trzeci set... idziemy punkt za punkt... i tak! Mamy to! Trzecia partia jest nasza!
Czwarty set, w głowie myśl "Oby ostatni"... Znów wyrównana gra.. Mamy piłkę meczową! Boże proszę, jednej punkt i będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie... Ale nie, Boski plan był inny. Rosjanie doprowadzają do remisu, a potem mają piłkę setową. W głowie słowa Jacka Nawrckiego "Trzeba serduchem to wygrać, bo taktyką tego k**** nie wygramy"... Niestety serducho nie pomogło. Będzie tie-break, łzy lecą ciurkiem, nie mogę na to patrzeć...
Jednak jestem masochistką, będę patrzeć...
Tie-break, prowadzimy 5:1... Zaraz robi się remis po 7... Do końca idziemy punkt za punkt. Mamy meczową, ale nie wykorzystana. Rosjanie się nie mylą, Polacy też nie, ale za ich śladem nie poszli sędziowie...
Na chwilę wszystko się zatrzymuje... Atakuje Winiarski, po bloku piłka wychodzi na aut. Powinien być remis! Panie sędzio! Remis!
Nie...
To niemożliwe...
Przecież...
Ostatnią akcję widziałam milion razy...
Śni mi się po nocach...
Nie daje mi spokoju...
Sprawia ból...
Nigdy nie zapomnę tego wydarzenia.
Nie potrafię wyrzucić tego z głowy, od tak zapomnieć i żyć tym co mam teraz.
Jedna akcja a dziś pisałabym o rocznicy jednego z najpięknieszych moich dni!
Jednak akcja, a być może Skra miałaby 8 tytuł Mistrza Polski, być może teraz walczyłaby o 9 tytuł.
Kto wie...
Obrazek płaczących Siatkarzy... Czy jest coś gorszego? Czy kibic może doświadczyć czegoś bardziej bolesnego, jeśli chodzi o kibicowanie?
Ja sobie z bólem poradzę. W pewnym sensie już się do niego przyzwyczaiłam.
Przyzwyczaiłam się do tego kucia w sercu, gdy ktoś ledwie wspomina o tym meczu, albo gdy widzę ekipę z Kazania, gdy wgl słyszę nazwę "Zenit Kazań"...
Zastanawiam się, czy ten mecz siedzi jeszcze gdzieś w psychice siatkarzy. Czy ma on wpływ na naszą teraźniejszą grę? Nie wiem, czy chcę znać odpowiedź...
To niemożliwe...
Nie wierzę...
Ja muszę tam jechać...
Muszę teraz z Nimi być...
Proszę, nieee...
19:47 KONIEC...
Dziś do godziny 18 miałam raczej dobry humor. Zapewnił mi to wczorajszy mecz (relacja w ciągu najbliższych kilku dni), ale im bliżej godzin wieczorowych tym jakaś bardziej przygnębiona się czułam. Po 20 wzięłam prysznic i tabletkę na ból głowy... To wszystko wraca i wracać będzie. Ja tego nie planuję, to samo tak się dzieje...
"Skra Bełchatów po wielkiej walce przegrywa z Zenitem Kazań 2:3 w finałowym meczu LM"
nic dodać, nic ująć...
OdpowiedzUsuńa potęguje to wszystko fakt, że tam byłam...
widziałam wszystko, a blok "czuła" cała hala...
nigdy nie zapomnę o tym meczu.
zaskakująco często do mnie wraca.
bolesne, ale jakże wymowne, głębokie i ważne kibicowskie doświadczenie.
trzymaj się Kochana!:*
Ehh wiem, że ciężko Ci jest. Trzymaj się jakoś.
OdpowiedzUsuńTo takie hmmm straszne uczucie na długi, długi czas ;(
"Obrazek płaczących Siatkarzy... Czy jest coś gorszego? Czy kibic może doświadczyć czegoś bardziej bolesnego, jeśli chodzi o kibicowanie?" - NIE. wiem coś o tym.
OdpowiedzUsuńkolejny powód, by hejtować Rosjan.
Witaj. Nie wiemy co się stało, ale miałyśmy małą awarię blogu i tym samym zostałyśmy zmuszone do ponownej zmiany adresu bloga! www.sport-naszym-okiem.blogspot.com - zapraszam i proszę o ponowną zmianę w linkach!
OdpowiedzUsuńTen ostatni filmik, kurde ile razy już to widziałam. I zawsze łza kręci się w oku.
OdpowiedzUsuńCzasem czas nie leczy ran, trzeba o tych ranach pamiętać, żeby wygrane cieszyły :)
tego sie nie zapomni ; /
OdpowiedzUsuńniestety...
sport-naszym-okiem.blogspot.com
nowy adres - zapraszam