Był letni, piękny wieczór, pierwszy wakacyjny weekend. Asia coraz bardziej wkręcała się w siatkówkę i z niecierpliwością czekała na kolejne mecze. Każde spotkanie było odkrywaniem siatkówki, która zakiełkowała w jej sercu kilkanaście miesięcy wcześniej. Teraz, pod koniec czerwca 2010 roku już wiedziała "czym to się je", ale nadal wiele zakątków zostało jeszcze nieodkrytych.
Nagle na parkiecie pojawił się niepozornie wyglądający siatkarz, którego oczywiście imię i nazwisko już znała. Nie wiedziała tylko, że ten pan wkrótce sprawi, że szczęka opadnie jej na ziemię, a później ukierunkuje całe jej siatkarskie życie.
Niebotyczny zasięg i siła - to najpierw pokochała. Z każdym kolejnym dniem, miesiącem, rokiem odkrywała nowe cechy, które jej niesamowicie imponowały i imponują po dzień dzisiejszy.
194 centymetry wzrostu, kosmiczny zasięg, ogromne serce, niepokonany charakter, duży dystans do siebie i poczucie humoru.
Mariusz Wlazły.
Mój sportowiec roku. Od 2010 roku. Co roku.
Niepozorny. Choć widziałam już tysiące ataków i zagrywek Mariusza do tej pory robią one na mnie duże wrażenie. Ileż to siły znajduje się w naszym Mariuszu?!
Krzysztof Ignaczak "Nawet nie wiem z jakiego klubu Mariusz przyszedł. Gdy pierwszy raz na niego popatrzyłem, to przez myśl mi nie przeszło, że ten chudy chłopak będzie tak wspaniałym siatkarzem. Mimo że już wtedy skakał ponad metr w górę, to nie potrafił atakować. Bił jak głową w mur. Miał słaby początek i pewnie dlatego nie chcieliśmy, by grał w podstawowym składzie. Potem jednak zyskał zaufanie całego zespołu i nikt nie wyobrażał sobie składu bez niego. Pomyliłem się, co do niego na początku, ale nie ja jeden. Nawet dzisiaj gdyby zapytać kogoś przypadkowego, czym może zajmować się na co dzień Mariusz, to pewnie niewielu by uwierzyło, że jest jednym z najlepszych atakujących na świecie."
Skromny. Osiągnął wiele, ale cały czas pozostaje niezwykle skromnym sportowcem. Docenia osiągnięcia innych, swoje nieco bagatelizuje. Cały czas podkreśla, że to drużyna jest najważniejsza, bez nie nie istnieje.
“Przegrać z Kamilem, dwukrotnym mistrzem olimpijskim, to zaszczyt. Byłem zaskoczony, że po pierwszej części głosowania zajmowałem pierwsze miejsce. Kamil bardziej zasłużył na to wyróżnienie."
"Mistrzostwa świata utwierdziły mnie w przekonaniu, że atmosfera stanowi od 50 nawet do 80 proc. wartości zespołu."
Docenia rolę kibica, pamięta o tych, którzy byli i są z nim cały czas.
"Między innymi dzięki kibicom polska siatkówka została tak doceniona w świecie. Trzeba pamiętać, że nasi fani często byli tylko na jednym meczu, przyjechali kilkaset kilometrów, a naszym podziękowaniem za kibicowanie jest dla nich zrobienie sobie zdjęcia czy podpisanie kartki. Gramy przecież dla ludzi."
"Chciałem jak najlepiej pożegnać się z kibicami, tymi, którzy mnie lubią, i tymi, którzy nie lubią."
"Wielu ludzi mnie nienawidziło, wielu ludzi różne rzeczy o mnie mówiło. Mistrzostwo świata, to jest takie moje wymarzone podziękowanie dla tych wszystkich, którzy mnie od zawsze wspierali."
Ma złote serce. Gdy tylko jest taka możliwość pomaga innym, bierze udział w akcjach charytatywnych, sam też prowadzi fundację. Mówi, że lubi sprawiać innym radość, wywoływać uśmiechy na twarzach innych ludzi.
'Mariusz Wlazły chętnie angażuje się w pomoc innym. Wspiera różne fundacje, które działają na rzecz chorych i pokrzywdzonych przez los dzieci. W czasach, gdy przez wielu siatkarskich kibiców uważany był niemalże za wroga narodowego, szczególnie chamsko obrażany był w Rzeszowie. W tym samym czasie przekazał swoje prywatne pieniądze na leczenie jednego z młodych kibiców Resovii. A pracownikom biura prasowego Skry Bełchatów zabronił informowania o tym fakcie.' dzienniklodzki.pl
~.~
O Mariuszu wiele już pisałam na tym blogu. To nie powinno dziwić, bo gdyby nie On, ja pewnie nigdy nie zdecydowałabym się na założenie strony i dzielenie się swoimi poglądami. Od Mariusza nauczyłam się wielu rzeczy, które pozwoliły mi w pewien sposób wyjść ze swojej skorupy i otworzyć się na innych. Także wiele pisałam o naszym atakującym dlatego, że był to dość gorący czas jeśli chodzi o tego zawodnika. Blog powstał w 2011, gdy naszą reprezentację obejmował Andrea Anastasi. Wielokrotnie broniłam wtedy Mariusza i zarzucano mi tu różne rzeczy. Nie będę teraz wypominać, bo gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym to raz jeszcze. Nie żałuję ani jednego słowa napisanego o Mariuszu i ogromnie się cieszę, że to do Niego powędrowała cała moja sympatia te kilka lat temu.
Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść
Niepokonanym
Wśród tandety lśniąc jak diament
Być zagadką, której nikt
Nie zdąży zgadnąć nim minie czas
Drużyną Roku została nasze Złota Reprezentacja, która przez wszystkich zgromadzonych została przywitana oklaskami na stojąco. Wzruszająca i wielka chwila, gdy wszyscy zgromadzeni sportowcy, olimpijczycy, medaliści mistrzostw świata i europy, ludzie sportu w ten sposób podziękowali naszym siatkarzom.
Objawieniem Roku został Mateusz Mika, Trenerem Roku Stephane Antiga, a Imprezą Roku nasze Mistrzostwa Świata. Najlepszym sportowcem został Kamil Stoch, a drugie miejsce zajął Mariusz Wlazły. Kamil i Mariusz daleko w tyle zostawili konkurencję i to między nimi toczyła się rywalizacja o pierwszą pozycję. Kamil wygrał w pełni zasłużenie, trudno rywalizować z Jego osiągnięciami. Ale to Mariusz jest moim ulubionym sportowcem, a siatkówka ukochaną dyscypliną i to na niego właśnie poszły moje głosy.
Co działo się na kilka minut przed ogłoszeniem wyników, co kilka minut po, wszyscy widzieliśmy. Obaj panowie zachowali niezwykłą klasę. Mistrzowską Klasę.
Możemy i powinniśmy być dumni z tego, że mamy tak wspaniałych sportowców.
Mariusz Wlazły to klasa sama w sobie. Niesamowity człowiek, niesamowity siatkarz.
OdpowiedzUsuńDla mnie sportowiec roku na równie z Kamilem Stochem. Zresztą, jak grali w papieńkamiernożyce, to oboje pokazali... nożyce :D
Remis jak nic :D Swoją drogą, mają poczucie humoru chłopaki :)
UsuńMariusz Wlazły to wspaniały zawodnik. przede wszystkim ambitny, ale też skromny. Nie wywyższa się, mimo, iż przez kilka lat był 'gnębiony' przez media. Moje zdanie na ten temat jest proste - Przedpełski. Wina lezy po jego stronie, bo to on zawsze sprzedawał mediom to czego one potrzebowały do wywołania skandalu. Wracając jednak do Mariusza. Ja pamiętam go z Mistrzostw Świata 2006, gdzie pod wodzą Raula Lozano zdobyliśmy Wicemistrzostwo Świata. Mariusz Walczył w tym finale jak niepokonany i tym zdobył moje serce. Po śmieri Arka myślałam, że rzuce siatkówke na dobre, jednak udało mi się pozostać i tak oto leci 9 rok SIATKARSKIEJ PASJI. Mariusz i Kamil podczas Gali wzbudzali tak wspaniałe i ciepłe emocje, naprawde byli świetni. Ich przyjacielskie stosunki. Wszystko fair play.
OdpowiedzUsuńMistrzowie Świata pod kazdym względem ♥
Piękne słowa :) Co do pana P. (tak chyba należy teraz pisać? ;p) to ja już nie chcę się wypowiadać. Jak to mówią, prawdziwych przyjaciół (i kibiców) poznaje się w biedzie...
UsuńDokładnie, iście mistrzowskie zachowanie, jak na prawdziwych Mistrzów przystało :)
Mariusz to człowiek o wielkim sercu, sodówa mu do głowy nie uderzyła, liczy się dla niego rodzina... on nie wywyższa się. dla mnie tak jak dla poprzedniczki jest ona na równi z Kamilem, bo to nie chodzi tylko o osiągnięcia ale za bycie osobą "normalną". Jak nastał czas gdy sądzono Mario to byłam osobą za nim, bo te słynne "skarpetki" to nie było gwiazdorzenie, a walka o godność sportowca walczącego z orzełkiem. :)
OdpowiedzUsuńPo tym poznaje i podziwia się Sportowców przez duże "S". Zawsze potrafią zachować klasę, niezależnie od sytuacji :)
UsuńNigdy nie byłam wielką fanką Mariusza, ale zawsze miałam do niego ogromny szacunek i mam teraz. To co zrobił na Mistrzostwach Świata czy w zeszłorocznym finale Plusligi to mistrzostwo w jego wykonaniu. Napisałaś o nim wszystko i nie wiem, czy mogę coś jeszcze dodać :). Szkoda, że statuetki nie można było podzielić na pół.
OdpowiedzUsuń