"Ten kto myśli, że może i potrafi – może i potrafi.
Ten kto myśli, że nie może i nie potrafi – nie może i nie potrafi.
To bezwzględne, bezdyskusyjne prawo."
Pablo Picasso
Mogłam wrócić do domu, wygodnie zasiąść w fotelu, otulić się ciepłym kocem i odpoczywać. Mój organizm na pewno, by mi za to podziękował. Zwłaszcza, że ostatnio bardzo się buntuje... Po każdym z egzaminów mogłam sobie zrobić chwilę przerwy, zrelaksować się. Kubek parującej herbaty, relaksacyjna muzyka prosto ze Spotify. Mogłam tak uczynić i byłoby idealne rozwiązanie. Ale równie dobrze mogłam zaraz po egzaminie biec na halę, na mecz, albo udać się na spacer wzdłuż Gdańska. Mogłam i to zrobiłam.
W środę przyspieszone tętno towarzyszyło mi od samego rana. W planach była pobudka o godzinie 10, spokojne przygotowanie do egzaminu, który miał odbyć się o 15:15, później powrót do mieszkania i na zakończenie dnia - mecz. Oczywiście w praktyce wyszło inaczej, obudziłam się 3 godziny wcześniej i przez resztę dnia byłam niczym zombie. Chociaż nie wiem, czy zombie mają serca, które biją głośniej niż kościelne dzwony. Nieważne.
Egzamin nieco się przedłużył, ale zdążyłam zajść do domu, zjeść, przebrać się i wziąć aparat. Niestety serce nadal biło jak szalone, więc robienie zdjęć sobie odpuściłam. Skupiłam się na miarowym oddechu i liczeniu do trzech.
Lotos Trefl Gdańsk podejmował u siebie Transfer Bydgoszcz, po raz drugi w tym miesiącu. Tyle, że tym razem stawka była większa, niż walka o ligowe punkty. Teraz walka miała toczyć się o awans do półfinału Pucharu Polski. Półfinału, w którym wcześniej Lotos nie miał okazji grać.
Pierwszy set wyglądał trochę jak te z dwóch poprzednich meczów. Gdańszczanie nie mogli skończyć swoich ataków, problemy były także z przyjęciem zagrywki. Za to świetnie spisywali się goście, którzy wygrali premierową partię do 19. W kolejnym secie.. role się odwróciły. Teraz do ekipa Żółto-Czarnych dyktowała warunki, a bydgoszczanom jakby odcięło prąd. 25 do 13 dla gospodarzy. Trzeci set był najbardziej wyrównany i przyniósł najwięcej emocji. Szła gra punkt za punkt, jednak w końcówce odskoczył Gdańsk (25:21), który "z rozpędu" wygrał także czwartą partię (do 13).
Historia znów pisała się na moich oczach i na oczach wszystkich zgromadzonych kibiców na hali. A tłumów nie było, co mnie nieco zaskoczyło. W sumie było to ciekawa odmiana. Było inaczej, bardziej klimatycznie i mam wrażenie, że bardziej rodzinnie. Kibice z różnych sektorów komentowali mecz między sobą, chwilami było słychać chłopaków z boiska. Taka kameralna, naturalna atmosfera. Mi się podobało.
W czwartek miałam wolny dzień, który wykorzystałam na regenerację i naukę (a jakże, przecież rozpoczęła się sesja). Zbierałam też energię na piątek, który zapowiadał się nieco wyczerpująco, ale ciekawe (choć nie myślałam, że aż tak!).
Oczywiście, zanim przyszedł czas na przyjemności, najpierw obowiązki. Na godzinę 9 egzamin, a już kilka minut po 10 byłam na dworu w Gdańsku Głównym. To tam, razem z Darią, rozpoczęłyśmy nasz długi spacer. Cel? Znaleźć 15 "kartonowych siatkarzy i trenera" (wybaczcie to określenie, nie wiem jak inaczej to nazwać). Challenge Accepted!
Spodziewałyśmy się, że większość będzie rozstawiona gdzieś w pobliżu dworca + okolice Galerii Bałtyckiej. Rzeczywistość okazała się inna, za co moje nogi nie są mi teraz wdzięczne ;)
Przeszłyśmy około 15 kilometrów, z Gdańska Głównego aż do Sopotu. Niezliczona ilość skrzyżowań (choć szłyśmy cały czas prosto) i ludzi, którzy dziwnie się na nas patrzeli. Ale jak reagować na dwie dziewczyny, które chodzą po trawnikach, między krzakami, żeby zrobić sobie zdjęcie z kawałkiem kartonu (bo tak to musiało wyglądać w oczach innych)? No właśnie. Dla nas to była świetna, choć chwilami wyczerpująca zabawa. Dużo śmiechu i wielkie wybuchy radości z każdym zauważonym "siatkarzem". I tak nagle z godziny 10 zrobiła się 16... Ale! Udało się! Jesteście z nas dumni? Ja jestem niesamowicie dumna, choć pewnie przez weekend nie wstanę z łóżka ;)
Powiem Wam coś jeszcze w sekrecie... Nie ma nic lepszego na zapomnienie o szkolnych/studenckich troskach, niż siatkówka! Z czystym sercem polecam! :)
Pozdrawiam i miłego weekendu! :)
Gratulacje dla Lotosu Trefla Gdańsk za wygraną!
OdpowiedzUsuńWidzę, że gdański klub bardzo dba o swoich kibiców. Można dostać bardzo fajne gadżety, Andrea Anastasi śpiewa i można zrobić sobie zdjęcie z siatkarzem, choć tylko 2D :). Bardzo fajny pomysł. Szkoda, że w Warszawie nie ma czegoś takiego.
Brawa za przejście aż 15 km. Moje nogi dawno by już odpadły i ktoś musiałby mnie ciągnąć za sobą :).
Dziękuję! Nie było łatwo, ale w chwili zwątpienia nagle pojawiali się 'kartonowi siatkarze' i motywacja na nowo rosła ;)
UsuńWygranej Lotosu już gratulowałam, ale zrobię to raz jeszcze : brawo, brawo, brawo! :)
OdpowiedzUsuńKurcze, ale to fajnie pomyślane! Musiało być naprawdę wesoło na takim spacerze, w końcu nie ma to jak spacer z siatkówką ;)
15 km? Kochana, szalejesz! :D
Odpoczywaj teraz, bo Ci się należy, i za spacer, i za egzaminy :)