Cd. kolejnego odcinka cyklu "My, Kibice: Nasz siatkarski idol."
W drugiej części swoich idoli opiszą Ania i Snajper, oraz ja. Moja wypowiedź jest dość długa, ale mam nadzieję, że to Was nie zniechęci. Napisałam bowiem to co myślę, troszkę otworzyłam przed Wami mój tok myślenia. Dlatego mam nadzieję, że ilość tekstu Was nie zniechęci do przeczytania :)
Ania (truskawkowamorela.blogspot.com oraz brzoskwiniowamorela.blogspot.com)
Jeśli chodzi o moich idoli siatkarskich to warto
tutaj wspomnieć o dwóch osobach.
Pierwszą osobą, o której zawsze
wspominam kiedy mowa o moich siatkarskich początkach jest ś. p. Arek
Gołaś. Dlaczego akurat Jego cenię i szanuję? Chyba z tego samego powodu
co każdy fan siatkówki. Za grę której oddawał całego siebie, za tą radość z każdej zdobytego punktu, za uśmiech, który mogliśmy zobaczyć
podczas meczu, czy niestety już tylko na zdjęciach i filmikach które nam teraz po Nim pozostały. Nie
było chyba osób które mogłoby go za coś krytykować. Był tak dobrym
siatkarzem i równie dobrym człowiekiem, że mógłby być wzorem nie tylko
dla przyszłych siatkarzy, ale chyba i wszystkich ludzi jakim powinno się
być człowiekiem. Właściwie to Jemu zawdzięczam to jak
potoczyło się moje dalsze życie, że było związane z siatkówką. I cieszę
się, że miałam oglądać mecze z Jego udziałem (choć tylko w telewizji),
ponieważ było to coś wspaniałego. I do dziś mam Go w swojej pamięci jako
pierwszego siatkarza dzięki któremu siatkówka wydała mi się
niesamowita.
Kiedy moje zainteresowanie siatkówką zaczęło
wzrastać, zadałam sobie pytanie. . Jakiej drużynie chciałabym kibicować.
Nie mówię teraz o naszej reprezentacji bo to wiadomo, lecz o drużynach
plus ligowych. Tak wzięła się moja „miłość” (choć nie wiem
czy jest to prawidłowe określenie tak do końca) do PGE Skry Bełchatów, a
co za tym idzie i Mariusza Wlazłego. I to właśnie on jest moim drugim
idolem.
Co mogę o nim powiedzieć? Jest to chyba jeden z niewielu siatkarzy
wzbudzający tak sprzeczne uczucia i opinie. Jedni go uwielbiają, a inni
wręcz nienawidzą. Ja mam to szczęście, że należę do tej pierwszej grupy.
Od zawsze, niezależnie od gustów i krytyki innych. Nie widzę sensu poddawania się temu co inni myślą, choć z pewnością wiele osób by mnie krytykowało za to że właśnie ON jest moim
idolem, a nie kto inny. No ale dlaczego? Cenię go za
wszystko za co powinien szanować każdy kibic. Za jego fantastyczną grę..
Zagrywki jak torpedy, ataki wywołujące dreszcze na plecach, w
szczególności na żywo i jego zasięg. Pamiętam jak podczas meczu Skry,
niestety jedynego na którym byłam, tata ze zdziwienia śmiał się skąd
taki chudy człowiek
może mieć tyle siły. Bo przyznajmy, może jest on wysoki, choć
bywają i wyżsi, ale jego postura jest.. dość drobna ;) choć właściwie
nie o tym powinnam pisać.
Mimo że Mariusz jest osobą
medialną, a właściwie sportowcem logiczne jest, że może być i chwalony i
krytykowany, to normalne. Ale nas powinno interesować tylko to co na
boisku. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Życie osobiste i cała ta
otoczka niech zostanie w szatni.
Najważniejsza jest wspaniała gra. A że ma humory? Kto ich nie ma? Sama
bym je pewnie miała jeśli miałabym tyle problemów zdrowotnych co on.
Jeszcze do dziś pamiętam te momenty podczas meczy, w których konieczne
było zejście z boiska bo ból był tak silny. Za co jeszcze
cenię Mariusza. Podoba mi się pomysł jego fundacji. Fajnie, że chce
pomagać rozwijać się dzieciom, które pewnie nie miałyby nigdy okazji na
taki siatkarski
rozwój. To wspaniała inicjatywa. Cieszę się że takich osób, które chcą
poświęcić swój czas, a nawet promować to swoim nazwiskiem by pomóc
dzieciom, jest co raz więcej. Właśnie z tych wszystkich powodów Mariusz
Wlazły jest moim idolem.
Snajper (snajpers.blogspot.com)
Mariusz
Wlazły. To nie tylko najlepszy atakujący i siatkarz świata, ale
także osoba o złotym sercu. To dzięki niemu zaczęłam się
interesować siatkówką i kibicować bełchatowskiej Skrze. Mariusz
pokazał mi, że trzeba spełniać marzenia i walczyć o swoje. Że
zawsze trzeba dążyć do wyznaczonego celu. Że trzeba pamiętać o
innych - tych najbardziej potrzebujących. I mimo tego, że w życiu
nie zawsze jest różowo, trzeba wierzyć, że jutro będzie nowy,
lepszy dzień. Że trzeba polegać na tych, którzy nigdy nas nie
zawodzą, a tym, którzy z nas szydzą trzeba udowodnić, że się
mylą. Że zawsze trzeba grać o następny punkt, nawet jeśli
przewaga rywala wydaje się nie do odrobienia. Przecież w życiu tak
jak w siatkówce, też może się zdarzyć seria dobrych zagrywek...
Mariusz
Wlazły - wzór do naśladowania i idol od zawsze.
Moja odpowiedź.
Idol?
Wzór do naśladowania?
Mariusz
Wlazły.
Tak
opowiadam od trochę ponad dwóch lat. Jednak zaraz potem karcę się
w myślach. Jak to Mariusz? Czy On jest moim idolem? Nie... Jest kimś
o wiele ważniejszym. Jest kimś więcej. Przecież to jest osoba,
dzięki której teraz jestem tym kim jestem. Dzięki niemu mam szansę
kochać siatkówkę i pisać teraz do Was...
Gdy
zaczęłam się „wkręcać” w siatkówkę już tak na poważniej
(LŚ2010) Mariusz wtedy dużo nie grał, a ja nie znalazłam sobie
zawodnika, który jakoś specjalnie utknąłby mi w pamięci (nie
liczę Możdżonka i Jarosza, którzy się dla mnie wyróżniali, ale
wyglądem, a nie o to mi chodzi)...
Aż
zobaczyłam Go... Człowieka który wzbijał się w powietrze tak
wysoko, jakby frunął... W dodatku „w locie” robił z piłką t
co chciał...
To
było niesamowite! Spodobało mi się to. Po tym ataku obserwowałam
Go już do końca meczu, skupiłam się na Jego każdej akcji, każdym
zachowaniu. Zauważyłam, że stara się scalić drużynę, każdego
traktował jednakowo, z szacunkiem. Na rywala nie patrzał z góry,
ale także nie z dołu. Patrzał mu prosto w oczy, rzucając
wyzwanie.. Mariusz Wlazły, tak się nazywał... Zapisałam to imię
i nazwisko w swoim sercu, nikt już nie będzie w stanie tego
wymazać...
Zaczęło mnie interesować jaki On
jest poza boiskiem. Właśnie wtedy zaczęłam po raz pierwszy
szperać w internecie, szukać informacji o siatkówce, stron
siatkarskich i wywiadów. Szczególnie interesowały mnie te z
Mariuszem i artykuły o Nim. Nie pomyliłam się. Swój szacunek i
pokorę pokazywał nie tylko na boisku ale i poza nim. Podkreślał,
że gra drużyna, a nie jednostki...
Kilka tygodni później pojawiła się
tzw. "afera skarpetkowa". Wszyscy mówili, że Mariusz
przesadza, że nie powinien o tym mówić, tylko skupić się na
grze. Ja... ja wtedy byłam zszokowania Jego szczerością, tym, że
nie owija w bawełnę, nie koloryzuje, tylko mówi prawdę, mówi to
co widzi. Była Mu wdzięczna, bo dzięki temu poczułam od Niego
jeszcze większą szczerość, uczciwość. Poczułam bijący od
Niego szacunek do kibiców, był wobec nas szczery. Pokazał mi, że
tak naprawdę, to nie jest tak różowo, jakby wydawać się mogło.
PZPS to nie bajka...
Następnie przyszły MŚ. Wyczekiwałam
momentu kiedy znów będzie mi dane, zobaczyć ten niesamowity
zasięg, wyskok, zagrywkę...
Niestety. Nie wyszło.
MŚ okazały się naszą porażką, a
winą za to obarczono trenera Castellaniego i Mariusza.
Kibice i ludzie „z środowiska”
zaczęli 'jeździć po nich... Ja zdecydowała się być z Nimi. Nie
potrafiłam powiedzieć czegoś złego na Ich temat. Mogłam
przyznać, że nie było tak jak planowaliśmy, ale nie potrafiłam w
nich rzucać epitetami, takimi jakimi robili to inni 'kibice'.
Byłam z Nimi, broniłam Ich.. I to był
właśnie ten przełomowy moment w moim życiu, od którego wszystko
się zmieniło.
Obecnie Mariusz jest dla mnie jak
członek rodziny. On uformował mój charakter, pewne cechy, które
stanowią o sile mojego charakteru, oraz zakiełkował moją miłość
do siatkówki.
Mariusz Wlazły to osoba bezpośrednia,
zawsze mówiąca to co myśli. To jest cecha, którą ja osobiście
bardzo szanuję. Dzięki niej mam pewność, że dana osoba mnie nie
oszukuje. Wiem, że skoro nazywa rzeczy po imieniu i mówi, że coś
nie jest kolorowe, to tak właśnie jest. Mariusz jeszcze nigdy nie
'przyłapałam' na kłamstwie, czego nie mogę powiedzieć o innych
zawodnikach, trenerach, działaczach... Sama od dwóch lat, wyznaję
tę samą zasadę. Jeśli mówię komuś, że coś mi się podoba, to
mówię to szczerze, a nie po to, aby komuś się przypodobać.
Mariusz jest dla mnie wzorem jeśli
chodzi o szacunek do innych i samego siebie oraz kulturę osobistą.
Nigdy nie spotkałam się z tym, żeby kogokolwiek obraził, okazał
wobec kogoś brak szacunku. Niektórzy kibice dostrzegli to dopiero
niedawno, po tym tak Skra przegrała z finale MP. Szkoda, że
wcześniej zdążyli Go wyśmiać, wygwizdać, okazać wobec Niego
brak szacunku. Jednak dla mnie to było po prostu pokazanie, że nie
ma się kultury osobistej, i szacunku do pracy jaką włożył ten
człowiek w to, by stać się świetnym siatkarzem, w serce jakie
oddał naszej kochanej siatkówce. Przecież przez te wszystkie lata
był naszą perełką narodową! Zawsze okazywał szacunek do kibiców
i kolegów z drużyny, a także przeciwników! Historia Mariusza
pokazała mi czarne strony życia. Dzięki niemu wiem, że nie
wszystkim mogę zaufać... Nauczyłam się także pewnej pokory.
Wiem, że po przegranym meczu przez mój zespół, powinnam
pogratulować przeciwnej drużynie i jej kibicom, nawet jeśli nie
jest to ktoś kogo lubię. Szacunek do przeciwnika musi być!
Oprócz niezwykle silnego charakteru
Mariusza (którego bardzo Mu zazdroszczę) wprost trzeba wspomnieć o
Jego ogromnym sercu.
Wielokrotnie powtarza, że nie może
patrzeć jak dzieci cierpią. Mimo to, zawsze gdy otrzyma taką
propozycję, zaproszenie, odwiedza chore dzieci w szpitalach, tym
samym spełniając ich marzenia i sprawiając, że na ich twarzach
pojawia się uśmiech. Jak sam mówi, to dla niego największy
prezent.
Co rusz oddaje swoje koszulki, medale
czy inne gadżety na aukcje charytatywne. Bierze także udział w
charytatywnych meczach, a podczas IO zachęcał innych do biegania
razem z nim i zbierana pieniędzy w ramach akcji prowadzonej przez
Samsunga.
Niedawno Mariusz założył własną
fundację, której celem jest promowanie aktywnego trybu życia, pomoc
kontuzjowanym sportowcom, ofiarowanie innym wsparcia i podarowanie
nadziei, na to, że mogę spełnić się ich marzenia. Jedno
marzenie, te Mariusza zostało spełnione, bowiem fundacja już
funkcjonuje.
O
różnego rodzajach akcjach, turniejach, meczach, licytacjach w
których Mariusz wziął udział, mogłabym pisać pracę
magisterską. Jednak myślę, że przekazałam Wam, o co mi chodziło,
mówiąc, że Mariusz ma wielkie serce. To jest człowiek, który
mimo sławy jaką posiada i przez, którą już dawno mógł zacząć
nosić głowę bardzo wysoko w chmurach, On tego nie robi. 'Ma ją na
swoim miejscu' i tylko ogląda się wokół siebie, w celu szukania
ludzi, którym mógłby pomóc.
Mariusz
Wlazły oprócz swojego wspaniałego charakteru i ogromnego serca, ma
też wielki talent do gry. Na każdym meczu, treningu daje z siebie
wszystko. Widać, że kocha siatkówkę, a Ona kocha Jego.
Niesamowita skoczność, którą mnie ujął to tylko jeden z wielu
plusów tego Zawodnika.
Charakterystyczną cechą jest też
niesamowicie mocna i precyzyjna zagrywka, którą już nie raz
rozstrzygał o losach seta czy meczu. Atak z prawej antenki ma
dopracowany, dopieszczony na ostatni guzik. Wprost uwielbiam Jego
akcje z Pawłem Zagumnym, czy szybkie piłki z Miquelem Falascą.
Świetny wyskok i „życie meczem” sprawia, że dość łatwo
czyta grę przeciwnika, a to przekłada się na efektowne i efektywne
bloki. Szczególnie cieszą te pojedyncze ;) Ostatnio mogliśmy także
podziwiać Mariusza grającego na pozycji przyjmującego. Jak się
okazał, przy lewej antence radzi sobie równie dobrze. Jest to dla
mnie zawodnik kompletny.
Mariusz
Wlazły. Idol. Wzór do naśladowania. Członek rodziny. Nauczyciel.
Trudno mi jest jednym słowem powiedzieć kim On tak naprawdę dla
mnie jest.
Wiem,
że dzięki niemu, każdego dnia wstaję z łóżka gotowa na to co
mnie czeka, gotowa by zmierzyć się z wszystkimi przeciwnościami,
byle zrealizować swoje marzenia. Walka o swoje marzenia, walka o
siebie i własne zdanie tego się już od Niego nauczyłam. Szacunek,
pokora taką jaką On ma, tego cały czas się uczę.
Teraz
już podsumowując ten jakże długi wpis.
Mariusz
jest dla mnie osobą, bez której nie byłoby mnie tutaj. Może nigdy
nie polubiłabym siatkówki, zapewne nie odważyłabym się założyć
bloga i tego wszystkiego Wam opisać. Nie jeździłabym na mecze, bo
nie potrafiłabym o to zawalczyć. Bez Niego nie wiedziałabym komu
mogę zaufać. Teraz wiem, że w sporcie i życiu nie ma sentymentów.
Cóż z tego, że teraz wszyscy Cię kochają, skoro zaraz mogą
nienawidzić?? Dlatego wiem już, komu mogę zaufać. Znalazłam
osobę, która już na zawsze zostanie w moim serduszku, która będzie
tam zajmowała pewną część. Znalazłam człowieka, który zawsze
będzie mi dawał „kopa” do dalszego działania, do walczenia o
swoje marzenia. Jest nim Mariusz Wlazły.
Każdy z nas ma swojego idola, a jeśli nie idola, to osobę, która wyróżnia się dla niego, spośród wszystkich innych. Tak naprawdę, trudno jest oddać na "papierze" to co dzieje się w sercu. Niektórych rzeczy nie da się opisać i nie wiemy jakbyśmy się starali, to i tak, nie przekażemy drugiej osobie tego, co tak naprawdę czujemy, i za co podziwiamy daną osobę. Dlatego dziękuję wszystkim, którzy spróbowali to zrobić.
Kolejny temat to:
Mój ulubiony siatkarski trener
Macie swojego ulubionego siatkarskiego trenera? Piszcie dlaczego właśnie On. Jakie cechy Go wyróżniają od innych, dlaczego Go lubicie najbardziej. Za co podziwiacie i szanujecie?
Odpowiedzi przesyłajcie do soboty (06.10), do godziny 15:00, na maila: siatkara9519@gmail.com
Możecie dodawać zdjęcia lub filmik do opisu!
Możecie opisać dwóch trenerów!
PS. Dziś urodziny obchodzi Grzegorz Łomacz. Grzesiu wszystkiego najlepszego! Zdrówka, szczęścia, wielu sukcesów (i żebyś mi więcej nie uciekał! ;D) Sto lat!!
PS. Dziś urodziny obchodzi Grzegorz Łomacz. Grzesiu wszystkiego najlepszego! Zdrówka, szczęścia, wielu sukcesów (i żebyś mi więcej nie uciekał! ;D) Sto lat!!
uwielbiam czytać wypowiedzi w Twoim cyklu ;D przeczytałam wszyściutko do końca ;D
OdpowiedzUsuńooo przyłączam się do życzeń ;D tekst w nawiasie świetny ;D!!
E tam, wcale nie długie! :D Dla mnie idealne :)
OdpowiedzUsuńMam tylko jedno pytanie dotyczące tego trenera. Czy to ma być trener jakiegoś klubu czy reprezentacji? To obojętne czy jakoś nas ukierunkujesz? :)
Ulubiony trener, bez względu na to, czy prowadzi reprezentację czy klub :)
Usuńnie mam słów, cudownie, fantastycznie napisane, przypomniała mi się moja historia i wszystko to, co do tej pory się wydarzyło. ubrałaś w słowa wszystko to, co od dawna działo się w naszych serduchach :).
OdpowiedzUsuńjednego możesz być pewna - ja Cię doskonale rozumiem :).
dziękuję za tego posta :) :*
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że ktoś mnie rozumie w tej sprawie :) We dwie zawsze raźniej, no nie? :)
UsuńTen post dedykuję Tobie ;*
jeeej! że mi się podoba ten temat to już wiesz :) udało Ci się to wszystko świetnie ;)) a Twoja wypowiedź.. lepiej bym tego w słowa nie ubrała! ale na temat Mariusza myślimy to samo ;)) zgadzam się nie było łatwo ubrać tego wszystkiego w słowa czego przykładem może być kilkukrotnie wymieniony M. Wlazły. lubimy go wszystkie, a inaczej to wyraziłyśmy. Ale myślę, że wszystkim Nam wyszło to suuuper! ;))
OdpowiedzUsuń