29.12.2012

Podsumowanie 2012 r cz. II .: Reprezentacja

Po trudnym dla mnie, jako kibica Skry, okresie klubowym przyszedł czas na reprezentację. I tu także będzie podział na ten "dobry" i "zły" czas. Złoto z LŚ oraz wyjazd na Memoriał przyćmiła porażka na Igrzyskach, ale po kolei...

Zamieszanie
Okres zaraz przed rozpoczęciem Ligi Światowej oraz jej początki, to było jedno wielkie zamieszanie, do którego nie lubię wracać.
Powrót Mariusza do reprezentacji Polski. 
fot. fivb.org
Ile kibiców tyle opinii.
Przed rozpoczęciem LŚ było mniej więcej po równo przeciwników i zwolenników powrotu. Po wygraniu LŚ, nagle większość uważała, że Mariusz jest nie potrzebny, że mamy innego "najlepszego atakującego". Po IO kibice jednak zmienili zdanie i uważają, że powrót jest konieczny. Moje zdanie na ten temat znacie. Wiecie, że "Mariusz w reprezentacji" to moje marzenie. To byłby mój nowy początek z siatkówką reprezentacyjną. Jednak nie ode mnie to zależy i o tym pisać teraz nie będę. Chodzi mi tylko o TO zamieszanie. 
W czasie finałów PL doszło do spotkania Mariusza, prezesa Przedpełskiego oraz trenera Anastasiego. Prawdopodobnie o spotkanie poprosił prezes, a podczas niego trener chciał by Mariusz wrócił do kadry. Po kilku dniach Mariusz zgodził się, ale wtedy trener stwierdził, że za późno... To tak w skrócie. Wybuchło zamieszanie, myślę, że niepotrzebne. Po co organizować takie spotkania, mówić, że wszystko jest możliwe, a potem się z tego wycofywać? Nie wiem. Po co prezes Przedpełski zorganizował konferencje, na której były obecne media? Nie wiem. O co chodziło w tym wszystkim? Także nie wiem.



Liga Światowa
Podczas fazy interkontynentalnej, niektóre mecze pokrywały się z piłkarskimi meczami Euro. Wtedy tylko o tym mówiły media, na siatkówkę nie było miejsca. Za to nasi zawodnicy robili swoje. Pokonali Brazylię, wygrali grupę, awansowali do F6. Gdy Euro się kończyło (skończyło dla naszej reprezentacji) zaczęto coś tam wspominać o siatkówce...
Nie oglądałam meczów piłki nożnej, chyba jako jedna z niewielu nie obejrzałam żadnego meczu naszej reprezentacji w całości :P Ale nie żałuję, siatkarze mi to wszystko wynagrodzili.
Pokonanie reprezentacji Brazylii. Pierwszy raz po 10 latach. Tak, to był piękny moment (choć wiecie, że ja zespół z Brazylii kocham prawie tak mocno jak nasz :)). Jak się później okazało, nie jedyny w tym roku, podczas LŚ.
Awans w wielkim stylu do Final Six, który odbywał się w Bułgarii. Grupa trudna, grupa śmierci. Na drodze do półfinałów sali Kubańczycy i Brazylijczycy. Ale.. przecież to także My tworzyliśmy tą grupę, jak się okazało grupę śmierci dla Brazylijczyków, którym zamknęliśmy drogę do medalu, pokonując ich 3-2, po bardzo ciekawym pojedynku. Łatwiej poszło nam z Kubańczykami, których pokonaliśmy 3-0. Jednak był to mecz o nic, obie ekipy miały już zapewniony awans dalej. 

fot. fivb.org
W półfinale graliśmy z gospodarzem, a jak wiemy takie mecze zawsze mają swoje pozasportowe aspekty. Sędziowanie było okropne, zwłaszcza sędziów liniowych. Kibicom się to nie podobało, wyrażali swoją aprobatę, oberwało się też naszym siatkarzom. Jednak oni niewiele sobie z tego robili, po prostu grali swoje. Mecz wygrany 3-0 i (może teraz się zdziwicie, Ci którzy mnie dobrze znają, pewnie się tego spodziewali)  był on moim ulubionym spotkaniem w tym sezonie reprezentacyjnym :) Dlaczego? Jest kilka powodów. Ogólnie sam mecz był ciekawym doświadczeniem. Oglądałam dwa dobre zespoły, wiele ciekawych akcji, walkę po obu stronach. Spodobała mi się postawa Bułgarów. Mimo wielu kłopotów, jakie przeżywała siatkówka w ich kraju, nie poddali się, nie stwierdzili, że "i tak nie mają szans". Dali z siebie wszystko, a że to było za mało na Polaków? Nie moja wina, ale mecz bardzo ciekawy :) Jest i inny powód. Przypomnijcie sobie jakim składem wyszliśmy... Tak, od początku grał Paweł Zagumny! I like it! ;D Hehe, fakt, że Bartman został później zmieniony przez Kubę Jarosza, także miał jakieś tam znaczenie ^^ 
Wygrana! Wszyscy cieszą się z historycznego awansu do wielkiego finału! Ja w dodatku cieszę się, że oglądałam na parkiecie Pawła. Nic tylko czekać do następnego dnia, czekać na finał.

Mecz o brąz wygrali Kubańczycy. Szczerze? Nie wiedziałam komu kibicować. Reprezentacja kiedyś tam skradła część mojego serca i pewien sentyment został. Bułgaria... Było mi ich trochę szkoda. Spodobała mi się ich gra, byłam pod wrażeniem kilku zawodników, ich postawy na parkiecie. Którakolwiek z tych drużyn by wygrała, cieszyłabym się.

fot. fivb.org

Jednak punktem kumulacyjnym był mecz finałowy. USA, jeszcze wtedy aktualny mistrz olimpijski i Polska.
Czy bałam się przed tym meczem? Chyba nie. Nasz zespół grał naprawdę dobrą siatkówkę, a Amerykanie przecież w ostatniej chwili wyszli z grupy podczas pierwszej fazy, mieli swoje problemy...
3-0! Polska wygrała! Mamy złoto! 
Nie grał Paweł, Marcin Możdżonek skręcił kostkę... mimo tego radość po wygranej była bardzo duża. Nie było u mnie łez wzruszenia, miałam w głowie IO, nasz cel. Cel każdego sportowca.

fot. fivb.org
Historia pisała się na naszych oczach. W Polsce zapanował siatkoszał. Nie podobało mi się to. Nagle każdy dziennikarz był znawcą siatkówki. W programach śniadaniowych pojawiali się siatkarze, a w programach informacyjnych wywiady z ludźmi ze środowiska siatkarskiego. Wszyscy mówili o siatkówce, nie ważne czy dobrze (USA to Mistrz Świata, a Bartman to napastnik...). Odniosłam wrażenie, że dziennikarze pocieszają się po nieudanym dla piłkarzy Euro...
Po kilku dniach wszystko umilkło, a ja zaczęłam swoje własne święto..

fot. fivb.org

Memoriał Huberta Jerzego Wagnera.
Jeszcze rok temu zastanawiałam się, kiedy pojadę na pierwszy mecz. Miesiąc później zawitałam w Ergo Arenie. Wyjazd na mecz reprezentacji w tym roku wydawał mi się niemożliwy. Przecież nigdzie blisko mnie nie było żadnego meczu. Co to są jednak setki kilometrów, wobec pasji? Zaplanowałam mojej rodzinie wakacje w ... Zielonej Górze. Tam odbywał się Memoriał Huberta Jerzego Wagnera.
Bardzo nie mogłam się doczekać aż poczuję tę sławną atmosferę, która wytwarza się w polskich halach gdy gra nasza reprezentacja. 
Aż sama się sobie dziwiłam, że nie odczuwałam wielkiego stresu. Przeciwnie! Czułam się jak ryba w wodzie :) Śpiewanie hymnu a capella, świetna zabawa na trybunach i dobra gra naszego zespołu. Czego chcieć więcej? Naprawdę są to niezapomniane emocje i wspomnienia, które jeszcze długo będą w mojej głowie.
Relacje z mojego pobytu w Zielonej Górze:


Igrzyska Olimpijskie - Londyn 2012
Siatkarze byli jedynym naszym przedstawicielem jeśli chodzi o gry zespołowe. To oraz fakt, że wygrali LŚ sprawiło, że wszystkie oczy były na nich skierowane. Wytworzyła się ogromna presja wyniku, presja z którą sobie nie poradzili? 


Pierwszy mecz. 
Na drodze Włosi. 
Silny, bardzo silny przeciwnik. 
Ale jest wygrana! Pewnie dlatego nikt nie przejął się naszą grą, przecież wygraliśmy. Pokonaliśmy najsilniejszego przeciwnika, teraz powinno być już z górki. No właśnie powinno...


Dwa dni później kolejny mecz. Miło być łatwo i przyjemnie, wygrana 3-0, ewentualnie 3-1. Hmm. W pewnym sensie było, ale... nie dla naszego zespołu. Pierwsze dwa sety przegrane, na twarzach Polskich kibiców szok. O co chodzi? Następny set wygraliśmy do 13, wszystko wraca do normy? Będzie tie-break? Nie. Bułgarzy wygrali czwartego seta i cały mecz. Naszą porażkę tłumaczono "wypadkiem przy pracy". Ok, niech tak będzie. To dopiero początek przecież. 

Kolejny mecz było mi dane oglądać w strefie kibica. Fajnie było widzieć, że po tej porażce kibice nadal wierzą. Bawiłam się świetnie, a Polacy wygrali 3-0 z Argentyną. 

Ostatnie dwa mecze to miał być spacerek. Z Wielką Brytanią był, ale z Australią?...
Wystarczyło wygrać ostatni mecz, a zajęlibyśmy pierwsze miejsce w grupie i zmierzylibyśmy się z najłatwiejszym zespołem z drugiej grupy. Właśnie, najpierw trzeba wygrać, bo nikt nam zwycięstwa nie odda. Przegraliśmy z Australią i zaprzepaściliśmy wielką szansę. Drugie miejsce w grupie, nie jest złe można by powiedzieć. Ale kogo spotkamy dalej? Brazylia lub Rosja, oto kogo nam los zgotował.


Wypadło na Rosjan. 
Widziałam jak grali wcześniej Rosjanie, widziałam jak graliśmy My. Wygranie tego meczu byłoby... niespodzianką (delikatnie mówiąc). Ale jestem kibicem! Przecież wiara kibica umiera ostatnia! Cała Polska trzymała kciuki, ale niestety... Rosjanie nie chcieli nam sprawić prezentu, a My nie potrafiliśmy nawiązać walki. Przegrana 0-3, koniec marzeń o medalu olimpijskim. W pierwszym momencie nie dochodziło to do mnie. Ale jak to? To już koniec? Dopiero jak zobaczyłam twarze naszych zawodników uświadomiłam sobie, że tak. Że to koniec, dla niektórych być może na zawsze.


Oprócz Rosjan dalej przeszli Bułgarzy, Włosi i Brazylijczycy
W półfinale Bułgarzy urwali jednego seta Rosjanom, a Canarinhos nie pozostawili złudzeń Włochom, kto jest lepszy, wygrywając 3-0.
Brąz wywalczyli Włosi, choć Bułgarzy dzielnie walczyli, urwali jednego seta. Myślę, że dla nich to i tak wielki sukces.

Finał... O ile z porażką naszych siatkarzy dość szybko się pogodziłam, bo widziałam, że to nie ta forma, co kilka tygodni wcześniej, to z wynikiem meczu finałowego nadal nie mogę się pogodzić. Nie mieści mi się to w głowie.. No jak to się stało??
Brazylia wygrała dwa pierwsze sety, a Rosjanie nie mieli nic do powiedzenia. Brakowało punktu, skończenia jednej akcji a Canarinhos 'odzyskaliby' tytuł Mistrza Olimpijskiego, utracony cztery lata wcześniej. Jednak Rosjanie wygrali tego trzeciego seta 29:27, oraz kolejne dwa, w których Brazylijczycy się pogubili. Nie wiedzieli co się dzieje. Pokerowe zagranie Alekno jeszcze długo będzie komentowane...

fivb.org

Moja Brazylia przegrała...
Płakałam jedną noc, drugą...

Potem zapomniałam, starałam się zapomnieć. Jednak ciągle widziałam Gibę i Bruno. Miałam przed oczyma słowa, że chciałby ZAKOŃCZYĆ karierę reprezentacyjną ze złotem Olimpijskim. Nie udało się, ale kariera została zakończona. Czy kiedykolwiek ujrzymy TYCH wspaniałych zawodników w narodowych strojach? 
Mój depresyjny post: Pokonana i załamana
Post podsumowujący IO: Nowy dział

                                                                        fot. fivb.org

Sezon reprezentacyjny wraz z Igrzyskami dobiegł końca. Teraz pytanie czy był on dla nas dobry?
Trener naszej reprezentacji utrzymuje, że tak. Że mimo wszystko zapamięta ten rok pozytywnie.
A ja? Ja ciągle mam w głowie słowa pana Przedpełskiego, który zwalniając Castellaniego powiedział, że nie jest On w stanie zapewnić sukcesu naszej reprezentacji na Igrzyskach Olimpijskich. Cztery lata latu, będąc w grupie m.in z Brazylią i Rosją, przegraliśmy jeden mecz, i zajęliśmy drugie miejsce. W ćwierćfinale, po dramatycznym meczu, przegraliśmy w piątej partii z Włochami. Wtedy ze stanowiskiem pożegnał się Raul Lozano. Ja uważam, że tamte Igrzyska były lepsze. Że wtedy lepiej graliśmy, a mimo to była to nasza wielka porażka. Czy teraz, będąc bez formy na IO, możemy mówić, że to był udany rok? Jasne wygrana w LŚ, po raz pierwszy w historii to na pewno duży "+". Ale co jest ważniejsze? Igrzyska Olimpijskie czy komercyjna Liga Światowa? 
Poza tym weźmy jeszcze pod uwagę reprezentację kobiet. Przegrany mecz z Turcją, i brak awansu na IO. Porażka w WGP, żadnego sukcesu, a wczoraj dowiedzieliśmy się, że trener naszej żeńskiej reprezentacji zostanie zwolniony. 
Wniosek? Ten rok jeśli chodzi o reprezentację spisuję na "-", choć były piękne momenty. I spełniło się moje marzenie, byłam na meczu naszego dobra narodowego :)

Żółte zdania to są linki, które przenoszą do danego posta :)

5 komentarzy:

  1. Ach, przeżyłam to wszystko jeszcze raz wspólnie z Twoją perfekcyjną relacją :)
    Były piękne chwile, ale były też rozczarowania. Wzloty i upadki. Taka trochę karuzela...
    Co do podsumowania roku to oczywiście zgadzam się z Tobą :* :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się z Tobą do końca nie mogę zgodzić. Nie mogę powiedzieć, że ten rok był na ,,-". Oczywiście - IO nam nie wyszły, ale nie ma tragedii, wcześniej też nam się to nie udało, więc ja nie odczuwam wielkiego żalu. Jasne, na początku trudno było mi się z tym pogodzić, ale taki jest sport, wszystkiego nie można wygrać. Liga Światowa była fenomenalna i staram się skupić tylko na niej. Mamy wspaniałą młodą drużynę i medal IO jest jak najbardziej osiągalny ;)
    Notka oczywiście fantastyczna :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie wiem, ja bym powiedziała, że rok na plus. Masz rację, w drodze na Londynu "forma nie wsiadła z nami do samolotu". o tak, dobrze powiedziane. czyżby przez pompowanie balonika? to też miało na Nich wpływ, ale doszukiwałabym się tu innego podłoża, raczej psychologicznego. nikt nie lubi przecież jechać w roli pewniaka, pod presją całego narodu.
    eh, nie wiem. jednak wygrana LŚ troszkę mi to osładza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie i tak piękny był ten rok. Wydaje mi się, że gdybyśmy jeszcze wygrali IO to wszyscy "znawcy" by już zupełnie oszaleli, nasza drużyna byłaby perfekcyjna? uważam ten rok na plus ;) A finał LŚ, złoto i tyle wygranych meczy z Brazylią zapamiętam na zawsze ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety trudno jednoznacznie ocenić ten sezon w wykonaniu panów, wygrali LŚ, ale na IO znowu gorycz porażki i w stylu, chyba jednak gorszym niż cztery lata temu w Pekinie, gdzie nastroje były inne. Hmm gdy dodamy jednak klapę w wykonaniu reprezentacji pań, to jednak uznać trzeba, że dobry rok dla polskiej siatkówki to to nie był... Oby w 2013 było lepiej!

    OdpowiedzUsuń

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...